Raport: Polska kontrola opóźnia Europę
Polska jest jednym z najgorszych krajów pod względem opóźnień samolotów
na trasach przelotów. Nowy system zarządzania polską przestrzenią
powietrzną miał zwiększyć przepustowość o 30 proc. Ale ponad rok po jego
wdrożeniu poprawy wciąż nie widać. Braki kadrowe w PAŻP jeszcze
pogarszają sytuację.
W ubiegłym roku samoloty latające nad Polską rzadko opuszczały nasz kraj zgodnie z zaplanowanym harmonogramem. Średnio każdej doby warszawski obszar kontroli lotów (Warszawa ACC) generował łącznie dokładnie 25 godzin (1500 minut) opóźnień. Ten wynik to suma tzw. opóźnień en-route, czyli na trasie przelotu (niezwiązanych np. z tłokiem na lotnisku) wszystkich samolotów przelatujących danego dnia nad Polską.
Jak
wynika z danych Eurocontrol, tylko dwa europejskie obszary kontroli
lotów były w ubiegłym roku gorsze pod względem generowanych opóźnień niż
Warszawa - Nikozja (ponad 26,5 godzin opóźnień na dobę) oraz Marsylia
(niecałe 26 godzin). Łącznie te trzy obszary odpowiadały za ok. 16 proc.
wszystkich opóźnień powstających na trasach przelotów samolotów nad
Europą.
Średnie dzienne opóźnienie en-route w 2014 r. |
Dwa najważniejsze czynniki wpływające
na opóźnienia to w przypadku niemal wszystkich obszarów zbyt
mała przepustowość systemu kontroli lotów oraz brak wystarczającej
liczby kontrolerów. Tak samo jest w Polsce.
- W
2014 r. Warszawa była wśród głównych twórców opóźnień en-route w
Europie, a głównymi powodami były przepustowość kontroli oraz liczba
kontrolerów - informuje redakcję Pasazer.com biuro prasowe Eurocontrol, organizacji zarządzającej kontrolą ruchu lotniczego w UE i kilku innych krajach.
Pegasus nie wystarczy
W Polsce problem z przepustowością miał już jednak zniknąć lub istotnie zmaleć.
W
listopadzie 2013 r., po kilkuletnich przygotowaniach, ruszył nowy
system kontroli ruchu lotniczego - Pegasus-21. Nowy system jest znacznie
bardziej zaawansowany technologicznie i stabilny, ma także duże
możliwości rozwoju i nowe funkcje, w tym możliwość wprowadzenie podziału
pionowego przestrzeni powietrznej. Taki podział wprowadza mniejsze
sektory w zależności od wysokości, na której znajduje się samolot i tym
samym znacznie zwiększa przepustowość. Ponieważ jeden kontroler może
zajmować się tylko kilkoma samolotami naraz, nowe sektory, czyli nowe
stanowiska kontrolerów, umożliwiają przyjęcie większego ruchu.
Tyle teoria. W praktyce wdrożenie Pegasusa-21 na początku przyniosło efekt wręcz przeciwny do oczekiwanego.
- Projekt
Pegasus-21 zakładał zwiększenie przepustowości o ok. 30 proc. oraz
dalsze
możliwości jego rozwoju poprzez wprowadzenie pionowego podziału
przestrzeni powietrznej. W ciągu roku od wdrożenia
Pegasusa przepustowość osiągnęła zaledwie 85 proc. stanu sprzed
wdrożenia - dotyczy to maksymalnej liczby samolotów na łączności w
jednym
sektorze kontroli ruchu lotniczego - wyjaśnia w rozmowie z Pasazer.com Janusz Janiszewski, przewodniczący Związku Zawodowego Kontrolerów Ruchu Lotniczego.
Stanowiska operacyjne Kontroli Obszaru ACC |
- Eurocontrol został
poinformowany o tym, że PAŻP wprowadza nowy system. Jednak najnowsze
statystyki pokazują, że opóźnienia wciąż nie uległy poprawie w stosunku
do poziomu sprzed roku 2013 - dodaje Eurocontrol.
W
styczniu 2015 r. było wprawdzie nieco lepiej - średnie dzienne
opóźnienie nad Polską zmalało do 69 minut, a gorszych było aż dziewięć
obszarów. Nie wiadomo jednak, czy można już się cieszyć z poprawy -
styczeń to miesiąc o najmniejszym ruchu lotniczym, więc opóźnienia
en-route również są najmniejsze.
- Obecna
przepustowość systemu P-21, jeszcze bez podziału pionowego przestrzeni
powietrznej, jest większa niż w podobnym układzie pracy na starym
systemie AMS 2000+ - przekonuje Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. - W
początkowym okresie wprowadzania systemu P-21, w pełnym porozumieniu z
naszymi zagranicznymi (Eurocontrol) i krajowymi partnerami,
przepustowość celowo została obniżona. W tym czasie personel operacyjny
zdobywał konieczne doświadczenie, utrwalał nawyki i budował zaufanie w
pracy w nowym środowisku systemowym.
Do
poziomu przepustowości sprzed zmiany systemu PAŻP powrócił w połowie
2014 r. Jednak do dziś nie udało się go poprawić, co było jednym z
głównych założeń zmiany systemu. Powrót do starego poziomu
przepustowości nie rozwiąże problemu tworzenia opóźnień przy coraz
większym ruchu. Karpiński
zauważa, że na bardzo złe statystyki w ubiegłym roku wpłynął również
dodatkowy ruch związany z kryzysem na Ukrainie. Polska ma również bardzo
wrażliwą pozycję geograficzną. Jak powiedział podczas konferencji
"Bezpieczeństwo ruchu lotniczego" przedstawiciel Eurocontrol, ze wschodu
nadlatuje nad nasz kraj wiele samolotów, które nie zgłaszają
odpowiednich planów lotu.
Prawdziwy test
nowego systemu przyjdzie latem, bo wtedy ruch i opóźnienia są
największe. Latem 2014 r., czyli już ponad pół roku po wdrożeniu P-21,
jak przypomina Janiszewski, ruch w Polsce wzrósł rok do roku o niecałe
10 proc., ale opóźnienia - aż o 150 proc. Oznacza to, że każdy wzrost
liczby samolotów o 1 proc. powodował wzrost opóźnień o 15 proc.
Podział pionowy oddala się, ale to... dobrze
Wątpliwe
jednak, czy przed krytycznymi letnimi miesiącami uda się wdrożyć podział
pionowy. Bez niego przepustowość systemu P-21 nie wzrośnie istotnie, bo
z obecnych sektorów, przy istniejącej infrastrukturze, większych
możliwości wycisnąć się nie da. Karpiński przyznaje, że wprowadzenie tej
zmiany jest niezbędne do tego, by zredukować opóźnienie.
Stanowisko operacyjne kontroli zbliżania APP |
Chociaż opóźnianie wprowadzenia podziału pionowego spowolni proces
zwiększenia przepustowości i redukcji opóźnień w polskiej przestrzeni
powietrznej, ZZKRL cieszy się ze zmiany planów Agencji.
- Jesteśmy zadowoleni, że nie
ma już mowy o terminie kwietniowym. Widzimy zmianę podejścia do
realizacji złożonych projektów. PAŻP odchodzi od zasady "najpierw
wyznaczamy datę, a następnie dostosowujemy procesy, aby móc
zrealizować cel", czyli wprowadzić zmianę w ściśle założonym z
góry terminie - tłumaczy Janiszewski.
Przewodniczący
ZZKRL dodaje, że wprowadzenie podziału pionowego to bardzo
skomplikowana zmiana, wymagająca szczegółowych analiz i szkoleń.
Dlatego, jak podkreśla, musi to być zrobione w sposób przemyślane i
ewolucyjny.
- Muszą
odbyć się szkolenia, które w możliwie największym stopniu przygotują
personel operacyjny do pracy w podziale pionowym. Na nowo trzeba
policzyć pojemności sektorowe i będzie musiało się to odbyć przy udziale
ekspertów z Eurocontrol - argumentuje Janiszewski. - Nie stać nas na to, aby popełnić te same błędy, co przy wdrożeniu P-21.
Bo
błędów, jak przekonuje ZZKRL, było wiele. To właśnie do samego
sposobu wdrożenia P-21 kontrolerzy zrzeszeni w związku mają zarzuty
nawet większe niż do nieefektywnego wykorzystania systemu do tej pory.
Od razu na głęboką wodę
Od razu na głęboką wodę
Tego, że nowy system był potrzebny, nikt nie kwestionuje. Jak mówił podczas konferencji "Bezpieczeństwo ruchu lotniczego" zorganizowanej w Krakowie przez TOR Konferencje
Hubert Adamczyk, wiceprzewodniczący ZZKRL, stary system AMS 2000+ był u
kresu cyklu eksploatacji, niewydolny technicznie i nie dało się go
zmodernizować. Był jednak prosty w obsłudze i czytelny, a kontrolerzy
doskonale go znali.
Nowy system, jak przy
każdej takiej zmianie, oznacza konieczność nauki i przyzwyczajenia się
do innych oznaczeń i procedur. Ma też swoje wady, np. wymaga
wprowadzania ręcznie większej ilości danych, generuje wiele
niepotrzebnych ostrzeżeń, a sytuację w przestrzeni powietrznej obrazuje
mniej czytelnie.
Jednak według ZZKRL PAŻP w ogóle nie wziął tego pod uwagę wprowadzając nowy system w listopadzie 2013 r.
Wieża Kontroli Ruchu Lotniczego TWR lotniska Okęcie |
Dodaje, że system powstał na podstawie ogólnej specyfikacji i jest taki sam dla wszystkich rodzajów służb kontroli ruchu lotniczego (m.in. obszarowych i zbliżania). Przez to nie odpowiada dokładnym potrzebom żadnej ze służb. Janiszewski wylicza dalej: nie opracowano standardowej technologii pracy z nowym systemem, nieprawidłowo i niekompletnie wykonano analizę ryzyk, nie wykonano analizy ergonomii nowego systemu. Nie sprawdzono nawet tego, że odbijające się w ekranach oświetlenie sali utrudnia pracę kontrolerom. A kontrolerzy pracujący na nowym systemie - dodaje Janiszewski - od razu musieli radzić sobie z dość dużym ruchem bez odpowiedniego okresu wdrożenia.
- Wdrożenie
systemu P-21 należy uznać za udane. Było ono dużym wyzwaniem i
wysiłkiem dla wielu pracowników PAŻP. Nowy system pracuje stabilnie, a
personel operacyjny uzyskał wysoki poziom umiejętności pracy w nowym
środowisku. Implementacja systemu P-21 została przygotowana na miarę
możliwości i uwarunkowań. Tym bardziej należy uznać cały proces
za wykonany z powodzeniem - odpiera zarzuty Karpiński. Dodaje,
że Agencja cały czas stara się poprawić wykorzystanie systemu. W
połowie stycznia PAŻP podpisał umowę z wykonawcą systemu, firmą INDRA,
na dalszy rozwój i modernizację systemu. Trwa już także wdrożenie
platformy symulatorowej do Pegasusa. Na modernizację systemu P-21, jak
ujawnia Karpiński, w latach 2015-2020 PAŻP planuje wydać 178 mln zł.
Jednak
dla ZZKRL to nie sam Pegasus jest największym problemem. Adamczyk
pokazuje ten system tylko jako wierzchołek góry lodowej.
Brakuje kontrolerów
Dużo poważniejszym problemem według ZZKRL jest brak wystarczającej liczby kontrolerów.
- Według
naszych szacunków w ośrodku
radarowym w Warszawie brakuje ok. 20-30 kontrolerów tylko po to,
żeby uzupełnić bieżące braki. Żeby umożliwić rozwój, np. otwieranie
kolejnych sektorów w ramach zmian w przestrzeni, jak choćby podział
pionowy, brakuje kolejnych kilkudziesięciu - ocenia Janiszewski. Zauważa,
że już teraz brakuje zespołów kontrolerów na lotniskach w Modlinie i
Lublinie - muszą tam dojeżdżać załogi z Warszawy, Rzeszowa, a nawet
Szczecina.
ZZKRL ostrzega, że brakuje
kontrolerów nawet do obsady symulatora. To zamknięty krąg, bo brak
załogi do prowadzenia szkolenia utrudnia zwiększanie liczby
kontrolerów.
Symulator kontroli ruchu lotniczego kontroli lotniska |
- Symulator jest wykorzystywany w ułamku swoich możliwości, ponieważ brakuje instruktorów, ale również "pseudopilotów", czyli osób, które w szkoleniu mogą odgrywać rolę pilotów. Przy obecnych zasobach kandydaci na kontrolerów mogą mieć zaledwie kilkadziesiąt minut szkolenia dziennie i to nie każdego dnia, co wydłuża czas symulatorowej części szkolenia z 3 miesięcy do nawet ponad roku - alarmuje Janiszewski.
Karpiński
uspokaja jednak, że sytuacja nie jest aż tak zła. Według rzecznika PAŻP
w najbliższej perspektywie czasowej obsada symulatora jest zapewniona, a
Agencja planuje zwiększyć zatrudnienie w Ośrodku Szkolenia Lotniczego.
Rzecznik dodaje, że PAŻP podjął już w tym roku działania zmierzające do
dalszej poprawy efektywności szkolenia.
- Bardziej
efektywnie planujemy kadrę szkoleniową, optymalizujemy programy.
Dokonaliśmy też weryfikacji zadań rekrutacyjnych i wspólnie z
przedstawicielami kontrolerów ruchu lotniczego wypracowaliśmy założenia
do sesji Assessment Center sprawdzającej pożądane kompetencje - tłumaczy Karpiński, ale zastrzega: - Szkolenie
kontrolerów ruchu lotniczego jest procesem bardzo wymagającym, co
potwierdza fakt, że z grupy ludzi zakwalifikowanych i dopuszczonych do
szkolenia zaledwie niewielka część kończy wszystkie etapy szkolenia i
rozpoczyna pracę na stanowisku KRL.
Zapowiada,
że już wkrótce dzięki współpracy z Wyższą Szkołą Oficerską Sił
Powietrznych w Dęblinie pomóc mają kontrolerzy wojskowi. Zyskają oni
uprawnienia do pracy w lotnictwie cywilnym, dzięki czemu obsadzone
zostaną stanowiska na lotniskach bez własnych zespołów. Karpiński
dodaje, że obecnie trwa szkolenie 52 kandydatów z poprzednich naborów.
Kolejny nabór odbył się już w tym roku. W 2015 r. PAŻP liczy, że
licencje kontrolerów ruchu lotniczego otrzyma 35 osób. W latach
2016-2018 uprawnienia ma zdobyć ok. 140 osób. Do 2019 r. Agencja chce
uzupełnić kadrę o 179 nowych kontrolerów.
Praca po pracy
Tak duże plany zwiększania zatrudnienia pokazują, że teraz brak kontrolerów faktycznie jest problemem. Ale ruch lotniczy nie czeka ze wzrostami na koniec procesu rekrutacji - samolotów cały czas przybywa. Liczba operacji lotniczych w polskiej przestrzeni lotniczej w ubiegłym roku wzrosła o niemal 8 proc. A to oznacza, że coraz więcej pracy mają już zatrudnieni kontrolerzy. Choć to stresująca i bardzo odpowiedzialna praca, muszą oni brać coraz więcej nadgodzin.
- Kontrolerzy przepracowują
nawet ponad 20 dodatkowych dyżurów rocznie, czyli ok. jednego
dodatkowego miesiąca więcej. Przemęczenie kontrolerów, zwłaszcza
w okresie letnim, jest permanentne i zwiększa zagrożenia wynikające
z ograniczenia możliwości poznawczych - przestrzega Janiszewski.
Sala operacyjna kontroli obszaru ACC |
Dodaje, że już teraz polscy kontrolerzy należą do europejskiej czołówki pod względem liczby operacji lotniczych przypadających na jednego kontrolera. ZZKRL sprzeciwia się dalszemu zwiększaniu limitu nadgodzin. Adamczyk podkreśla, że mało który kontroler decyduje się na branie dodatkowych dyżurów ze względów finansowych - zwykle wymuszają to uwarunkowania operacyjne. Zgodnie z prawem roczny limit przepracowanych godzin nadliczbowych to 150 godzin na osobę. ZZKRL stanowczo sprzeciwia się podnoszeniu lub przekraczaniu tego limitu w PAŻP.
Infrastruktura - będzie szło ku lepszemu
Kontrolerzy
ze Związku zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt - infrastruktura
techniczna PAŻP jest zbyt słaba, by udźwignąć większy ruch. Brakuje
m.in. radiostacji i wolnych częstotliwości, pomijając nawet niedobór
kontrolerów. PAŻP
już w zeszłym roku zwiększył jednak inwestycje do rekordowego poziomu
106 mln zł. To dwa razy więcej niż w 2013 r. Kolejne lata mają przynieść
jeszcze większą aktywność Agencji pod względem inwestycji.
- W
latach 2015-19 r. przewidujemy zainwestowanie blisko 900 mln złotych.
Część tych inwestycji stanowić będą projekty odtworzeniowe, natomiast
priorytetem staną się inwestycje w nowe technologie. Mamy świadomość
tego, że wartość i skuteczność naszej firmy opiera się na profesjonalnej
kadrze oraz sprawnej infrastrukturze, przede wszystkim z wykorzystaniem
zaawansowanych technologii, które już teraz zmieniają oblicze służb
żeglugi powietrznej na świecie - zapowiada Karpiński.
W
poprawie ma też pomóc Eurocontrol. ZZKRL zwrócił się do europejskiej
agencji z prośbą o audyt w PAŻP. Jak poinformowało nas biuro
Eurocontrol, organizacja będzie współpracować z polską Agencją.
Przestrzega jednak, by nie oczekiwać zbyt szybkiej poprawy.
- Eurocontrol
zaoferował PAŻP-owi swoją pomoc w osiągnięciu poprawy wskaźników
operacyjnych. Pomoc ta została przyjęta. Ruch lotniczy w Polsce ma
rosnąć o średnio 3,9 proc. rocznie do 2020 r. W latach 2015-16 Polska
prawdopodobnie nadal będzie jednym z głównych generatorów opóźnień.
Jednak zgodne z planem wdrożenie zmian strukturalnych zaproponowanych
przez Eurocontrol może mieć pozytywny wpływ na obszar kontroli ruchu
lotniczego Warszawa - tłumaczy nam biuro prasowe Eurocontrol.
Co z lotniskami?
Opóźnienia to teraz problem przede wszystkim kontroli obszaru, a nie lotnisk.
- Polskie
lotniska, czyli kontrola lotniska, nie generują praktycznie żadnych
opóźnień pomimo ciągłych remontów, budów, wyłączeń części pola
manewrowego, ograniczeń dla ruchu lotniskowego. Punktualność jest
utrzymywana na stałym i wysokim poziomie, pomimo braków kadrowych i
sprzętowych służb kontroli - tłumaczy w rozmowie z Pasazer.com zastrzegający anonimowość kontroler z 20-letnim doświadczeniem, niezrzeszony w ZZKRL.
W
danych o najgorszych lotniskach w Europie pod względem opóźnień
faktycznie próżno szukać polskich. Przodują największe huby - w 2014 r.
najgorzej było w Londynie-Heathrow, Amsterdamie i Stambule.
Sala operacyjna kontroli lotniska TWR na lotnisku Okęcie |
Jednak nasz rozmówca obawia się, że nagłośnienie problemów z
opóźnieniami generowanymi przez kontrolę obszaru wpłynie na zaniedbanie
niezbędnych inwestycji na lotniskach. A tych potrzeba dużo - chociażby
radarów A-SMGCS, które umożliwią lokalizację samolotów podczas gęstej
mgły. Są one szczególnie potrzebne na tych lotniskach, gdzie systemy ILS
wyższej kategorii umożliwiają lub wkrótce będą umożliwiać operacje
lądowania przy bardzo słabej widzialności.
- Podział
pionowy poprawi przepustowość kontroli obszaru, ale to nie idzie w
parze z inwestycjami w kontrolę lotniska. Gdzieś pojawi się wąskie
gardło, jeśli inwestycje nie będą szły równolegle i w tym samym tempie - ostrzega nasz informator.
Dodaje,
że system Pegasus-21 w ogóle nie pomoże kontrolerom pracującym na
lotniskach. To oprogramowanie jest przeznaczone dla kontroli obszaru i
zbliżania, czyli dla tzw. służb radarowych. Rozmówca Pasazer.com
narzeka, że technologie potrzebne kontrolerom na lotniskach są spychane
na dalszy plan.
Komentarz Pasazer.com
PAŻP po latach
zaniedbań gwałtownie potrzebuje zmian. Agencja musi zwiększyć
zatrudnienie i poprawić wskaźniki operacyjne. Związkowcy mówią o bardzo
złej sytuacji, rzecznik PAŻP twierdzi, że nie jest aż tak dramatycznie,
ale dane Eurocontrol nie kłamią - Warszawa odpowiada za sporą część
europejskich opóźnień powstających na trasie przelotu. A ruch nie będzie malał. Nad Polską będzie latało coraz więcej samolotów, tym bardziej, że za przelot nad Polską linie lotnicze płacą jedną z najniższych stawek w Europie. To może skłaniać niektórych przewoźników do nadłożenia kilku, kilkunastu mil, by oszczędzić na opłatach.
Jak
słusznie zwracają uwagę nasi rozmówcy, by poradzić sobie z tym rosnącym
ruchem, PAŻP potrzebuje kompleksowych, ale zrównoważonych i
stopniowych zmian. Nie mogą one ominąć żadnego obszaru zarówno pod
względem podziału funkcjonalnego, jak i organizacyjnego. Nowy system
jest bezużyteczny bez nowych kontrolerów, ale i nowi kontrolerzy nie
poprawią wskaźników, jeżeli szybko nie zostanie wprowadzony podział
pionowy przestrzeni powietrznej.
A zmiany w Polsce to nie koniec - na poziom europejskim trwają o
tyle intensywne, co na razie nieprzynoszące wielkich zmian dążenia do
wprowadzenia Wspólnego Europejskiego Nieba (Single European Sky, SES 2+ -
napiszemy o tym wkrótce). W perspektywie kolejnych lat potrzebna jest
zarówno skuteczna, wypracowana w zgodnej współpracy PAŻP-u i kontrolerów
restrukturyzacja polskiej Agencji i organizacji przestrzeni
powietrznej, jak i elastyczne reagowanie na europejskie zmiany. Bez
tego, przed czym już teraz przestrzega Eurocontrol, Warszawa pozostanie
jedną z najbardziej czerwonych plam na mapie opóźnień w europejskiej
przestrzeni powietrznej.
wykres Paweł Cybulak
fot. Piotr Bożyk
autor: Dominik Sipiński
pasazer.com
Komentarze
Prześlij komentarz