Raport: Kosztowne równanie pasów

Do końca 2017 r. polskie lotniska będą musiały wydać nawet kilkaset milionów złotych na remonty dróg startowych. Powodem są wchodzące w życie od 2018 r. nowe, zaostrzone wymagania techniczne, które obecnie spełniają tylko cztery porty lotnicze w kraju. Nowe wymagania dotyczą tzw. niwelety, czyli wyrównania dróg startowych w płaszczyźnie podłużnej. Mówiąc w uproszczeniu, droga startowa na całej długości nie może zbytnio "falować" ani być nachylona.


- Wymagania są sensowne, ale czas na ich wprowadzenie jest zdecydowanie za krótki. Szacunkowy koszt modernizacji dróg startowych to od kilkudziesięciu do nawet kilkuset milionów złotych - podkreśla w rozmowie z Pasazer.com Artur Tomasik, prezes zarządu Związku Regionalnych Portów Lotniczych. 

Inwestycje będą musiały przeprowadzić prawie wszystkie polskie lotniska. Obecnie, jak poinformował nas Urząd Lotnictwa Cywilnego, wymagania spełniają tylko cztery porty lotnicze w kraju: Warszawa, Modlin oraz Lublin, a także nowa, jeszcze nie otwarta droga startowa w Katowicach (jej uruchomienie planowane jest w maju br.).


Wszystkie pozostałe porty w mniejszym lub większym stopniu będą musiały przeprowadzić inwestycje związane z dostosowaniem geometrii dróg startowych do wytycznych ICAO i wynikającego z nich rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej - tłumaczy Tomasik.

Rozporządzenie ówczesnego ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej z 28 sierpnia 2013 r. narzuciło polskim lotniskom obowiązek dostosowania się do norm i zaleceń Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO). Podstawowym zaleceniem jest, by nachylenie podłużne, czyli różnica między najniższą a najwyższą wysokością wzdłuż osi drogi startowej, nie przekraczało 1-2 proc. w zależności od kategorii pasa. Dodatkowe przepisy wprowadzają bardziej szczegółowe zalecenia związane m.in. ze zmianami nachylenia wzdłuż drogi startowej. 

Takie same wymagania wprowadziła Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego. Termin na dostosowanie się do jej wymagań i konwersję polskiego certyfikatu na europejski również upływa 31 grudnia 2017 r.

Miliony na wyrównanie pasów

Nowe wymagania to dla polskich lotnisk spory problem. Przede wszystkim finansowy, bo remont drogi startowej to zawsze kosztowna i skomplikowana inwestycja. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju dysponuje danymi z początku 2013 r. Według nich np. Gdańsk na dostosowanie drogi startowej do nowych wymagań wyda 64 mln zł, Łódź - 44 mln zł, a Szczecin - 38 mln zł. Największe koszty ma ponieść Kraków - szacowane na aż 190 mln zł. 

Szacunkowe dane sprzed ponad dwóch lat nie są jednak całkowicie wiarygodne. Tym bardziej, że wiele lotnisk niezależnie od nowego rozporządzenia przeprowadza modernizacje dróg startowych podnoszące ich kategorie. Jednym z nich jest port lotniczy w Gdańsku.
 
 
Działania remontowe na drodze startowej przy zachowaniu optymalnych możliwości operacyjnych lotniska są niezwykle skomplikowanym logistycznie projektem. Aby ograniczyć całkowite zamknięcia lotniska do jedynie jednego weekendu, musimy prowadzić prace pod ruchem lotniczym, na skracanych odcinkach drogi startowej. Jest to chyba najtrudniejsza inwestycja ze wszystkich dotychczas przeprowadzonych w historii naszego portu lotniczego - tłumaczy Michał Dargacz, rzecznik prasowy lotniska w Gdańsku. 

Lotnisko w Gdańsku na podniesienie kategorii drogi startowej wyda niemal 60 mln zł. Przy okazji tych prac pas startowy zostanie dostosowany do nowych wymagań również pod względem niwelety. Dargacz podkreśla, że lotnisko od początku planowało uwzględnienie tego aspektu podczas prac, więc nie da się jednoznacznie określić, jaka kwota zostanie przeznaczona na samo wyrównaniu profilu drogi startowej. 

- Szacujemy, że całość inwestycji modernizacji drogi startowej wymagała zwiększenia nakładów z uwagi na niweletę aż o około 60 proc. - mówi Dargacz. - Każdy dzień komplikacji w obsłudze ruchu lotniczego przekładać się może nawet na tysiące pasażerów, którzy nie mogą skorzystać z lotniska, a co za tym idzie również na utracone przez nas zyski z obsługi. Tymczasem konieczność przeprowadzenia niwelety wydłużyła nam harmonogram wykonywanych prac o około dwa tygodnie.

Również w Krakowie trudno mówić o jednoznacznych danych. Ten port lotniczy cały czas prowadzi analizy dotyczącego tego, czy budować nową drogę startową, czy raczej przeprowadzić gruntowną modernizację istniejącej.

- Remont oznaczałby gruntowną przebudowę. Niweleta jest kwestią wtórną. Kwota 190 mln zarezerwowana w naszych planach inwestycyjnych dotyczy całego remontu drogi startowej, a nie samej korekty niwelety - mówi nam Jan Pamuła, prezes lotniska w Krakowie.

Niezależnie od dokładnej kwoty związanej bezpośrednio z zagadnieniem niwelet, wiadomo, że wyrównanie profili dróg startowych będzie dla polskich portów lotniczych bardzo kosztowne. Nie tylko ze względu na koszty samej inwestycji, ale również z uwagi na wymuszone przez nie zamknięcia lotnisk. Tylko w tym roku zamknięte z powodu remontu dróg startowych zostaną lotniska w Gdańsku (na weekend), Bydgoszczy (dwa tygodnie) i Poznaniu (trzy tygodnie). 

 

Skąd pieniądze?

Artur Tomasik zwraca uwagę na jeszcze jeden problem związany z kosztami dostosowania dróg startowych do nowych wymagań. Lotniska są mocno obciążone długami wynikającymi z prowadzonej w ostatnich latach intensywnej modernizacji infrastruktury. Prawie wszystkie porty zyskały w ostatnich latach terminale, nowe drogi kołowania i płaszczyzny postojowe, nie mówiąc o licznych mniejszych inwestycjach. 

Od 2007 r. na rozwój infrastruktury wszystkie porty lotnicze w Polsce wydały 5,4 mld zł, z czego 2,1 mld zł to wartość dofinansowania z programów unijnych, przy rocznym przychodzie branży na poziomie 1,5 mld zł. Przez najbliższe lata część portów będzie spłacała swoje zobowiązania zaciągnięte na poczet zrealizowanych inwestycji. W tej sytuacji sztywny termin związany z dostosowanie geometrii pasów startowych do wymogów ICAO stanowi bardzo duże, dodatkowe obciążenie - przekonuje Tomasik. 

Prezes ZRPL zwraca uwagę także na to, że dostosowania dróg startowych do nowych wymagań nie sfinansuje już Unia Europejska. W nowej perspektywie budżetowej Polska zadecydowała o finansowaniu przede wszystkim innych środków transportu. Lotnictwo spadło na ostatnie miejsce i nie może liczyć na istotne wsparcie. Tomasik ma dużą nadzieję, że uda się to zmienić, ale na razie porty muszą przygotować się do finansowania inwestycji z innych źródeł. A to, przy ich obecnym zadłużeniu, może być trudne. 

Będzie bezpieczniej?

Skąd nagle taki nacisk na to, by pasy startowe były bardziej równe? Jak zwykle w lotnictwie - gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o bezpieczeństwo. 

Nachylenie pasa o 2 proc. może zmniejszyć realną długość startu "pod stok" o 10 proc. W związku z tym obowiązujące nachylenia mogą mieć wpływ na parametry operacyjne lotnisk - wyjaśnia Piotr Popa, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju, które przejęło obowiązki zlikwidowanego resortu transportu, budownictwa i gospodarki morskiej.
 
 
Jednak opinii resortu nie potwierdza branża. Gdy pasy zostaną wyrównane, będzie teoretycznie bezpieczniej. Jednak już teraz nierówności polskich dróg startowych nie powodują zagrożenia dla przewoźników. 

Poziom niwelet nie wpływa na bezpieczeństwo operacji lotniczych. Ten stan rzeczy potwierdza brak skarg płynących w tej sprawie od linii lotniczych do zarządzających lotniskami. Także w rejestrze zdarzeń prowadzonym przez Polską Komisję Badania Wypadków Lotniczych nie znajdziemy takich, których przyczyną byłaby geometria dróg startowych - zaznacza Tomasik. 

Francuski przykład i specjalne warunki

Jak zatem pogodzić konieczność wyrównania pasów startowych oraz możliwości sfinansowania inwestycji przez lotniska? Tomasik stawia Francję za wzór. Tam wielu lotniskom wojskowym przekształcanym w cywilne nie narzucono sztywnego terminu dostosowania niwelet. 

- Francuzi przeprowadzili analizę bezpieczeństwa, która nie wykazała zagrożenia w związku z odbiegającą od normy geometrią. Na tej podstawie podjęto decyzję o nie narzucaniu lotniskom sztywnego terminu poprawienia niwelet. Porty miały spełnić ten wymóg, ale mogły to zrobić w trakcie planowanych, wynikających z normalnego cyklu eksploatacji dróg startowych remontów albo w momencie budowy nowych dróg - tłumaczy Tomasik. 

ZRPL proponował podobne rozwiązanie w Polsce. Na złagodzenie przepisów lub wprowadzenie okresu przejściowego po 1 stycznia 2018 r. nie ma jednak szans. Nie pozwalają na to przepisy unijne. Zgodnie z rozporządzeniami wspólnoty, do 2018 r. wszystkie europejskie lotniska muszą uzyskać certyfikat Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA), a ta wymaga takich samych niwelet jak resort transportu w Polsce.

Rzecznik MIR zauważa jednak, że lotniska mogą uzyskać w ULC-u zwolnienie z niektórych wymagań. 

- Każde z lotnisk indywidualnie może wnioskować do prezesa ULC-u o tzw. ELOS (Equivalent Level of Safety), czyli równoważny poziom bezpieczeństwa, czyli wykazać, iż po dokonaniu odpowiedniej analizy bezpieczeństwa można w inny sposób osiągnąć wymagany cel. Druga możliwość to warunki specjalne (Special Conditions), które przyznawane są w szczególnych wypadkach, związanych z warunkami lokalnymi, ukształtowaniem terenu itp. - tłumaczy Piotr Popa. 

Lotniska mają na przeprowadzenie inwestycji jeszcze prawie trzy lata. W tym roku do grona czterech lotnisk, które już spełniają warunki, dołączą kolejne trzy. To jednak oznacza, że na pozostałych lotniskach należy spodziewać się kosztownych remontów powiązanych z zamknięciami dróg startowych w 2016 i 2017 r. 

fot. Lotnisko Chopina, Górnośląskie Towarzystwo Lotnicze, Dominik Sipinski, Andrzej Amerski
 
Dominik Sipiński
pasazer.com

Komentarze