ULC: Lotniska można chronić jeszcze lepiej
W ciągu ostatnich lat zabezpieczenie stref ogólnodostępnych na
polskich lotniskach przed zamachami terrorystycznymi znacznie się
poprawiło. Nadal jednak są możliwe zmiany na lepsze, często
niewymagające dużych wydatków – mówił podczas XV międzynarodowej
konferencji „Współczesne Oblicza Bezpieczeństwa” w Łodzi Jacek Zalewski,
dyrektor Departamentu Ochrony w Lotnictwie Cywilnym w Urzędzie
Lotnictwa Cywilnego. W ocenie prelegenta potrzebne są zmiany w prawie,
które zobligowałyby zarządców lotnisk do wprowadzania w życie zaleceń
kontrolnych ULC – dziś nie mają oni takiego obowiązku.
Omawiając
poszczególne aspekty bezpieczeństwa, oprócz zasięgu samej strefy i
kwestii wyznaczenia punktów kontrolnych, przedstawiciel ULC zwrócił
uwagę na zabezpieczenie ogrodzenia przed atakiem przy użyciu pojazdu
wypełnionego materiałami wybuchowymi. – Może ono mieć formę np.
betonowych przeszkód ustawionych kilkadziesiąt metrów od ogrodzenia lub
rowu odwadniającego wzdłuż ogrodzenia. Przykładem dobrym, choć chyba nie
na nasze warunki, jest przykład lotniska im. Ben Guriona w Tel Awiwie,
na którym wzdłuż ogrodzenia pod pozorem odwadniania wykopano rów o
głębokości 2 metrów. Taki dół uniemożliwia dostanie się z rozpędu
jakimkolwiek pojazdem na teren portu lotniczego – mówił prelegent.
Kierowca i maszynista tylko z przepustką?
Przeszkody
techniczne uniemożliwiające atak z wykorzystaniem pojazdu nie muszą
wymagać dużych nakładów. – Często wystarczą ograniczniki podobne do
tych, które rozdzielają pasy ruchu na autostradach, a nawet wkopane
pionowo szyny kolejowe. Nie możemy zrobić z portu lotniczego bunkra, ale
trzeba zapewnić możliwość bezpiecznego latania. Jesteśmy w stanie
skonsultować to z zarządcami portów i przekazać materiały na temat
konstrukcji zabezpieczeń – przekonywał Zalewski.
Kolejna
kwestia to kontakt z firmami świadczącymi usługi transportowe –
kierowcami autobusów i taksówkarzami, a także maszynistami tam, gdzie
istnieje transport kolejowy. Według przedstawiciela ULC dobrą praktyką
jest współpraca przedstawicieli portu lotniczego i firm transportowych. –
Często linie dowożące na lotnisko są obsługiwane przez stały zestaw
prowadzących, wyposażonych w identyfikatory portu. Są to osoby
posiadające pełną świadomość zagrożeń i będące w stałym kontakcie ze
służbami obrony. Mogą one wskazywać na zagrożenia zaobserwowane już w
czasie dojazdu. W niektórych przypadkach może to być utrudnione, ale
warto zastanowić się nad tego typu rozwiązaniami – uznał mówca.
Ograniczyć możliwość podjazdu
Kwestią
mocno wpływającą na bezpieczeństwo portu jest też możliwość podjechania
pod sam terminal pasażerski. – W wielu przypadkach ruch kołowy odbywa
się bezpośrednio pod jego ścianami, istnieje też możliwość postoju do 15
minut. Stanowi to bardzo duże zagrożenie dla bezpiecznego
funkcjonowania lotniska – ostrzegał prelegent. – Przy każdym przeglądzie
zabezpieczenia portu sugerujemy odsunięcie ruchu przynajmniej z pasa
ruchu najbliższego terminalowi. Wiadomo, że muszą istnieć strefy
Kiss&Ride, ale likwidacja choćby tego jednego pasa ruchu wyeliminuje
możliwość podjazdu ewentualnego zamachowca z materiałami wybuchowymi w
bagażniku, nie paraliżując możliwości swobodnego dostępu pasażerów do
portu. Wyjątek można uczynić dla samochodów służbowych oraz dostawców –
dodał.
W przypadku rozbudowy,
przebudowy bądź budowy od zera portu lotniczego należy zwrócić uwagę na
jakość użytych materiałów. Chodzi między innymi o szyby – większość
terminali to budynki ze szkła i aluminium o bardzo dużej powierzchni
przeszklonej, która w razie jakiegokolwiek wybuchu sypie się na głowy
pasażerów. – Szczególną ochroną należy objąć elementy nośne – podpory
dachu. Jeśli zamachowiec wie, gdzie podłożyć bombę, by spowodować jak
największe zniszczenia – a często tak właśnie jest – może wywołać
katastrofę budowlaną przy użyciu stosunkowo niewielkiej ilości materiału
wybuchowego. Powinno się zatem dbać o to, by elementy podtrzymujące
konstrukcję całego budynku były objęte szczególną uwagą patroli.
Najlepiej, by były wykonane w sposób uniemożliwiający niepostrzeżone
podłożenie ładunku – zalecił Zalewski.
Jak najmniej zakamarków
Kolejnym
omówionym tematem była kwestia sieci przesyłowych. – Przeważnie
terminale lotnicze nie posiadają już sieci gazowych. Powinno się jednak
objąć szczególną ochroną także sieci przesyłu prądu i
teleinformatycznych – podkreślił mówca. Jak stwierdził, port lotniczy w
Brukseli po ostatnim zamachu nie funkcjonował natychmiast skutecznie
dlatego, że w wyniku wybuchów, być może przypadkiem, została naruszona
część sieci teleinformatycznej związanej bodajże z odprawą pasażerską.
Zniszczenie sieci spotęgowało straty związane z opóźnianiem ewakuacji z
terminala.
Wielu problemów nastręcza
usytuowanie i konstrukcja przedmiotów wewnątrz terminala – w tym
obiektów, dystrybutorów żywności, bankomatów. – Często zdarza się, że
daje ono nieskrępowaną możliwość umieszczenia urządzeń wybuchowych.
Wcale nie muszą one mieć dużych rozmiarów – przestrzegał prelegent. Aby
zminimalizować to ryzyko, należy przysunąć takie obiekty do ściany, a
jeśli to możliwe – zabudować przestrzeń między nimi a ścianami. Należy
też zastanowić się, czy w terminalu nie ma nadmiaru takich elementów. –
Jeśli nie da się ich usunąć, należy objąć je jak najczęstszym nadzorem
patroli oraz monitoringiem. To samo dotyczy punktów handlowych i
usługowych. Mieliśmy do czynienia z przypadkiem, w których rząd
wypożyczalni samochodów nie był objęty monitoringiem: w pobliżu były
wprawdzie kamery, ale skierowane na ścianę nad tymi punktami –
przytoczył przykład pracownik ULC.
Więcej patroli może odstraszyć terrorystów
–
Miejsca największych skupisk ludzkich, takich jak punkty informacyjne,
restauracje czy sklepy, a przede wszystkim – check-iny i punkty kontroli
bezpieczeństwa, są zagrożone nie tylko podłożeniem ładunku, ale także
ostrzelaniem – kontynuował Zalewski. Jak ocenił, wzmożona czujność
odpowiednio wyszkolonych służb ochrony jest w ty przypadku właściwie
jedynym rozwiązaniem. Ważna jest też konfiguracja samego portu. – Prawie
każde lotnisko ma antresole lub inne punkty górujące nad otoczeniem.
Należy zidentyfikować takie punkty, z których mogłyby paść strzały, i
kierować tam patrole jak najczęściej. Ważna jest też kwestia
odpowiedniego oświetlenia terminala i rejonów przyległych: również w
nocy powinniśmy być w stanie wszystko zobaczyć – zwrócił uwagę
prelegent.
Pracownik ULC zaznaczył, że
– choć za patrolowanie portu lotniczego jest odpowiedzialny
zarządzający lotniskiem – w działania patrolowe mocno angażują się inne
służby. – Warto wspomnieć o policji, która bierze udział w
zabezpieczeniu, choć nie jest to jej główne zadanie. Takie działania
potrafią odstraszyć potencjalnych zamachowców: przed atakiem w Burgas w
2012 r. zamachowcy prowadzili rozpoznanie w wielu miejscach, szukając
takiego, które da im największą swobodę działania. Według
niepotwierdzonych pogłosek rozważali dokonanie zamachu także w
Warszawie. Dlatego warto pokazywać, że jest nas wielu i jesteśmy ciągle
obecni w newralgicznych miejscach portu – podkreślił. Jeden patrol na
duży terminal to jednak stanowczo za mało, by zniechęcić potencjalnych
zamachowców. – Ważna jest też współpraca wszystkich służb w czasie
eskalacji zagrożenia: funkcjonariusz służb państwowych ma szersze
uprawnienia, niż Straż Ochrony Lotniska. Posterunki powinny być
mieszane. Oczywiście SOL musi mieć świadomość, kto i w jaki sposób
działa na ich terenie, także jeśli chodzi o nieumundurowanych
funkcjonariuszy – uzupełnił Zalewski.
Szkolenia obsługi i zmiana przepisów
–
Pracowników portu należy przeszkolić pod kątem zagrożeń. Nie jest to
obecnie obowiązek prawny w przypadku osób pracujących w strefach
ogólnodostępnych, ale zauważamy taki godny naśladowania trend w wielu
polskich portach – kontynuował przedstawiciel ULC. Osobom tym są
wydawane identyfikatory portu lotniczego. – Zdecydowanie zalecamy
podjęcie takich kroków. Służby ochrony powinny zostać przeszkolone w
zakresie obserwacji zachowania osób przybywających to portu – tzw.
behavioral detection. Niebawem rozpocznie się program takich szkoleń dla
strażników – program był konsultowany z żandarmerią holenderską –
poinformował. W przyszłym roku profesjonalnie wyszkoleni funkcjonariusze
stopniowo zaczną podejmować służbę na największych lotniskach.
W ubiegłym roku ULC rozpoczął przeglądy stref ogólnodostępnych we wszystkich polskich portach lotniczych. – Posługujemy się metodologią opracowaną przez Europejską Konferencję Lotnictwa Cywilnego. Za każdym razem efektem kontroli są konkretne zalecenia, ale nie są one wiążące dla zarządzających. Staramy się wprowadzić szczegółowe podstawy prawne do projektu ustawy o ochronie lotnictwa cywilnego, opracowywanej obecnie w ULC – powiedział Zalewski. Dążenie do przeniesienia do nowego aktu prawnego przepisów bezpieczeństwa z ustawy Prawo Lotnicze wynika z faktu, że ta ostatnia stała się trudna do nowelizacji. – Jestem pewien, że pierwszy projekt powstanie jeszcze w tym roku. Chcemy postawić na takie rozwiązania, jak właśnie system szkoleń i wydawania przepustek dla pracowników. Projekt będzie szeroko konsultowany ze środowiskiem lotniczym – zapowiedział mówca.
Port Lotniczy Łódź, fot. Zorro2212 |