Kontrolerzy ruchu lotniczego alarmują: Halo tu wieża, mamy problem
Położenie Polski w środku
Europy oraz atrakcyjne stawki pobierane przez Polską Agencję Żeglugi
Powietrznej (PAŻP) sprawiają, że ruch na polskim niebie szybko się
zagęszcza. Kontrolerzy narzekają, że system nawigacyjny wdrożony w
ubiegłym roku zamiast ułatwiać pracę, utrudnia ją. Generuje to
opóźnienia, a co najgorsze wpływa to na obniżenie poziomu
bezpieczeństwa. O problemach z nowym systemem Pegasus-21 opowiada
portalowi „RynekInfrastruktury.pl” jeden z kontrolerów pracujący na
Okęciu.
W 2013 roku PAŻP obsłużył blisko 700 tysięcy samolotów. Mimo, że ruch
nad Europą powoli spada, na Polską rośnie w tempie 8 proc. rocznie. Jest
to zasługą położenia na trasie tranzytowych szlaków, rosnącej
popularności transportu lotniczego w Polsce, a także relatywnie niskich
opłat nawigacyjnych. Po tym jak Rosjanie zestrzelili nad Ukrainą
malezyjskiego boeinga, znacznie więcej tranzytowych samolotów przecina
linię Wisły, co kontrolerom przysporzyło dodatkowej pracy. W PAŻP
pracuje ich ok. 500, z czego 200 na Warszawie.
Podział na 9 sektorów
Polska przestrzeń powietrzna jest podzielona na 9 sektorów, a każdy z
nich jest monitorowany przez dwuosobowy zespół. W krajach, gdzie ruch w
powietrzu jest większy np. w Niemczech, podobną przestrzeń wielkości
jednego sektora polskiego zajmują aż trzy, z tą jednak różnicą, że
znajdują się one jeden nad drugim. W praktyce sprowadza się do tego, iż
podobny obszar u naszych zachodnich sąsiadów monitoruje trzykrotnie
większa obsada. PAŻP obserwując wzrost ruchu lotniczego zdawał sobie
sprawę, że nastąpi taki moment, iż będzie musiał dotychczasowe sektory
podzielić w pionie na dwa lub trzy poziomy. Ten czas zbliża się
nieuchronnie, ale zdanie związkowców, PAŻP może mieć z tym poważny
problem z powodów braku właściwego sprzętu oraz ludzi.
– Już teraz nasze możliwości wykorzystywane są w 100 proc., a samo
znalezienie odpowiednich osób oraz ich wyszkolenie trwają bardzo długo –
mówi Janusz Janiszewski, szef Związku Zawodowego Kontrolerów Ruchu
Lotniczego, który twierdzi, że na efektywność pracy kontrolera oraz
poziom bezpieczeństwa w negatywny sposób wpływa ergonomika oraz jakość
systemu nawigacyjnego, jaki PAŻP wdrożył w listopadzie ubiegłego roku.
Wadliwy system
Związkowcy zarzucają, że mimo iż decyzja o jego zakupie zapadła niemal
dekadę temu, otrzymany sprzęt do dziś nie spełnia ich oczekiwań. – Wiele
funkcji jest stworzonych przez programistów tak, jakby były to dopiero
próbki pokazujące, jak to ma działać, a nie do końca produkt, który ma
być już przez kogoś używany. Ponadto, nie został sposób wystarczająco
zintegrowany z innymi systemami używanymi w PAŻP np. łączności, meteo
etc. – tłumaczy Hubert Adamczyk, związkowiec z PAŻP, który nie chciał
rozmawiać o szczegółach, zasłaniając się tajemnicą służbową.
Nam jednak udało się dotrzeć do innego kontrolera (zastrzegł
anonimowość), który portalowi „RynekInfrastruktury.pl” opowiedział ze
szczegółami o niedoskonałościach systemu. Według niego intencje nie były
złe: zamówiono system, który z założenia miał być uniwersalny – czyli
spełniać oczekiwania wszystkich służb ruchu lotniczego bez względu na
ich specjalizację. Zadanie najwyraźniej przerosło projektantów, gdyż
zaprojektowali system, z którego żadna z grup użytkowników nie jest do
końca zadowolona. Ani tym, którzy odpowiadają za starty i lądowania (to
osoby siedzące w wieży), ani tym, którzy odpowiadają za proces
wznoszenia i zniżania do lądowania, i tym którzy śledzą tor
lotu na wysokości przelotowej.
Zamiast, tak jak to było przy starym systemie, skupiać uwagę na jednym,
czy dwóch ekranach, kontroler musi szukać potrzebnych informacji w kilku
innych miejscach, na nnych ekranach rozstawionych wokół. Ilość
wyświetlanych tam informacji utrudnia skupienie się na tych kilku
naprawdę istotnych. Prezentacja graficzna ruchu samolotów utrudnia
proces ich identyfikacji, a przede wszystkim utrzymanie świadomości
sytuacyjnej ich pozycji, kierunku lotu i ocenę prędkości.
Samoloty widma
By odciążyć mózg kontrolera od nadmiaru informacji komputer wyświetla
(na zielono) wyraźnie wyłącznie te maszyny, które znajdują się w
strefie, za którą dany kontroler odpowiada. Samoloty, które znajdują się
w sąsiednich sektorach, są wprawdzie widoczne na tym samym monitorze,
ale dużo słabiej, bo jako przesuwające się na ekranie „cienie”. To
dobrze, ale tylko wtedy, kiedy przestrzeń i procedury lotu pozwalają na
bardzo jasne rozróżnienie, które samoloty są ważne dla którego z
kontrolerów. – Problem powstaje, gdy takie widmo przemieszcza się w
sąsiednim sektorze ale tuż przy mojej granicy. Taki cień łatwo
przeoczyć. Zdarzają się sytuacje, że orientujemy się, że 2-3 samoloty
znajdują się na kursie kolizyjnym, gdy są zaledwie 20 km od siebie. W
przypadku maszyn lecących ku sobie z prędkością kilkuset km/h czasu na
reakcję jest naprawdę mało – mówi nasz informator.
Pracę utrudniają też błędy systemu Pegasus-21. Nawet, jeśli pojedyncze
nie są istotne, to jednak doliczono się ich kilkuset. Przykładowo, listy
na ekranie komputera, które miały zastąpić istniejące kiedyś plany
lotów na papierze nie pokazują tego, czego oczekiwaliby kontrolerzy – na
ich podstawie, powinni się dowiedzieć, jakie samoloty za parę minut
będą dolatywały do nadzorowanej przez nich strefy. Zdarza się, że jedne
samoloty pojawiają się na liście znacznie później, niż inne.
Kontrolerowi bardzo utrudnia to koordynację działań w powietrzu. Jeden z
poważniejszych problemów powoduje, że Pegasus zbyt niedokładnie
odwzorowuje na ekranie rzeczywisty ruch samolotów. Nasz informator
twierdzi, że „dmuchając na zimne” władze PAŻP w już kilka miesięcy temu
tego roku zwiększyły „dystans separacji” z 3 do 5 mil. Właśnie o tyle
samolot musi się oddalić od lotniska, aby kontroler mógł wydać zgodę na
start kolejnej maszyny.
Pożałowali symulatora
Osobną kwestią jest sprawa szkoleń: kontrolerzy nie są w stanie
zrozumieć dlaczego PAŻP nie zakupił dla kontrolerów symulatora, na
którym mogliby ćwiczyć. – Przeszli szkolenia na pracującym już systemie,
gdy wykonywanych jest najmniej operacji. Ale to nie samo, co ćwiczenie
na symulatorze, gdzie można zamarkować najbardziej złożone sytuacji –
twierdzi nasz informator. – Siedzieliśmy po 15h patrząc, jak wyglądają
samoloty na nowym systemie, kontrolowane przez kolegów na starym. To tak
jakby wsadzić pilota do kokpitu i kazać mu udawać, że lata – dodaje z
sarkazmem.
Zespół kontrolerów jest w stanie obsłużyć w jednym czasie ok. 40-50
maszyn. Coraz częściej się zdarza, że do pilota przed startem dociera
informacja, że musi opóźnić start od 15 do nawet 90 minut, po to by w
wyznaczonym sektorze znalazł się w momencie, gdy zwolni się dla niego
miejsce.
PAŻP generuje spóźnienia
Według naszych informacji w ten sposób PAŻP generuje nawet kilka tysięcy
minut opóźnień dziennie, co oczywiście ma swoją cenę. Przy założeniu,
że średni koszt opóźnienia lotu o jedną minutę dla linii lotniczej to
koszt 83 euro (wg IATA) średnie koszty generowane przez PAŻP po stronie
przewoźników wynosi 120 mln euro rocznie. Wśród nich znajduje się PLL
LOT, który niedawno w piśmie skierowanym do MiR poskarżył się, iż powodu
opóźnień rejsów z winy PAŻP traci rocznie ponad 6 mln zł rocznie.
Dotyczy to jednak opóźnień przekraczających kwadrans, z posiadanych
przez nas nieoficjalnych informacji uwzględniając wszystkie opóźnienia
LOT może domagać się nawet 30 mln zł. Niewykluczone, że narodowych
przewoźnik będzie domagał się refundacji całej tej kwoty.
Skutki niezrealizowanych inwestycji
Jednak prezes Krzysztof Kapis zarządzający PAŻP ma dużo poważniejszy
finansowy problem. Niemal cała działalność agencji finansowana jest z
opłat nawigacyjnych, których poziom tak został skalkulowany, by pokrywał
koszty jej operacyjnej działalności oraz nakłady inwestycyjne
zaplanowane w tzw. planie referencyjnym na lata 2012-2014. Z
międzynarodowych przepisów wynika, że w sytuacji gdyby nie wszystkie
inwestycje zostały zrealizowane, niewydane pieniądze muszą być zwrócone
przewoźnikom w postaci obniżonych stawek nawigacyjnych.
Według naszych źródeł w takiej sytuacji znajdzie się właśnie PAŻP, który
plan inwestycyjny na lata 2012-2014 wykonał w 40 proc., co oznacza na
jego kontach jest nadwyżka w wysokości kilkuset milionów zł. Według
naszych informacji stawki za usług PAŻP w listopadzie 2015 roku powinny
zmaleć o 5 proc. Skutek jest łatwy do przewidzenia: samolotów
tranzytowych i pracy dla kontrolerów znacząco przybędzie. Niestety z
powodu reglamentacji przestrzeni powietrznej spóźnień również. Oby tylko
nie doszło do tragedii.
Do czasu publikacji tego tekstu PAŻP nie odpowiedział na przesłane do
rzecznika prasowego pytania dotyczące spraw poruszonych w tekście.
autor: Paweł Wrabec
źródło: rynekinfrastruktury.pl
Komentarze
Prześlij komentarz