Czarne chmury nad małymi lotniskami. Państwo nie chce ich dłużej utrzymywać
Państwowy zarządca nie chce już dopłacać do lotniska w Zielonej Górze.
Planuje też pozbyć się udziałów w Rzeszowie, Szczecinie, Bydgoszczy i
Poznaniu. Państwowe Porty Lotnicze zarządzają dwoma
lotniskami: w Warszawie i Zielonej Górze, a posiadają udziały – w różnej
wysokości – w większości pozostałych.
Stołeczne lotnisko Chopina z
wynikiem 10,5 mln pasażerów w ubiegłym roku to rozpieszczany pupilek
PPL. Jako główna baza przewoźnika LOT obsługuje prawie 40 proc. polskiego rynku, a ten rok ma szansę zakończyć z wynikiem netto 100 mln zł na plusie.
Ponad
840 razy mniejszy pod względem ruchu port Zielona Góra – Babimost to
dla odmiany niechciane dziecko PPL. Przez to najmniejsze cywilne
lotnisko w Polsce, które musi sobie szukać miejsca między Poznaniem i
Berlinem, w 2014 r. przewinęło się zaledwie 12 tys. pasażerów. Lotnisko
ma tylko jedno stałe połączenie dziennie: z Warszawą. Jest ono
obsługiwane przez linię SprintAir. Średnie napełnienie tych samolotów to
kilkanaście osób.
PPL co roku dokładał do tego interesu po 4 mln zł –
aż do teraz. Samorząd województwa lubuskiego dostał ultimatum: albo
weźmie na siebie całość kosztów, albo PPL pozostawi lotnisko
marszałkowi.
– Deficyt w działalności portu Babimost co roku jest pokrywany z zysków Lotniska Chopina.
Dążymy do tego, żeby Zielona Góra przestała być dla nas obciążeniem
finansowym. Nowa strategia przedsiębiorstwa zakłada, że angażujemy się
tylko w te przedsięwzięcia, które mają szanse być rentowne – mówi Przemysław Przybylski, rzecznik PPL.
Zielona Góra to teraz kukułcze jajo na lotniskowej mapie Polski. Nowa
umowa na zarządzanie jest już negocjowana. – Zarządzanie portem ma
przejąć spółka powołana przez województwo lubuskie. Samorząd stoi na
stanowisku, że koszty należy rozłożyć na jej udziałowców – mówi Grzegorz
Grzywacz, wicedyrektor Biura Projektów Własnych w lubuskim Urzędzie
Marszałkowskim. A w sprawie pozyskania udziałowców prowadzone są rozmowy
z gminami przyległymi do lotniska oraz z podmiotami prywatnymi. Na
razie wiadomo jedno: samorząd nie chce brać na siebie całego obciążenia. Wystąpił do ministra infrastruktury
z wnioskiem o objęcie funkcji zarządcy tzw. umową użyteczności
publicznej. To oznaczałoby dopłaty z budżetu państwa do deficytowych
połączeń.
Na razie Babimost szykuje się na spektakularne, ale
chwilowe, wzrosty. Od 20 września do 20 października, kiedy w Poznaniu
ruszy remont pasa, Zielona Góra przejmie większość połączeń
czarterowych. Powstaje nowa hala przylotów, która ma być uruchomiona za
tydzień i umożliwić obsługę czterokrotnie większej liczby podróżnych.
Jak się dowiedzieliśmy, port ma niedługo przetestować jeden z
niemieckich tanich przewoźników. – To będzie pierwsza próba zwiększonej
wydajności. Rozmawiamy z tanimi przewoźnikami, biurami podróży i
touroperatorami o rozpoczęciu operacji od 2016 r. Naszym atutem jest
cena – jesteśmy znacznie tańsi od Berlina i Poznania – twierdzi Maciej
Król, prezes spółki Lotnisko Zielona Góra – Babimost.
Jak
zapowiedział dyrektor PPL Michał Kaczmarzyk, w planach przedsiębiorstwa
jest też pozbycie się udziałów w portach w Rzeszowie, Szczecinie,
Bydgoszczy i Poznaniu. – Mają one znaczenie wyłącznie lokalne. Powinny
nimi w całości zarządzać samorządy – usłyszeliśmy w PPL.
– Porty
Lotnicze nie chcą już dopłacać do mniejszych regionalnych portów –
tłumaczy Marcel Klinowski, szef zespołu ds. transportu w stowarzyszeniu
Republikanie. Jak zauważa, z Bydgoszczy, Zielonej Góry i ze Szczecina z
roku na rok lata coraz mniej pasażerów. Co prawda Szczecin mocno odbił
się w pierwszym kwartale, ale nie wiadomo, czy to stały trend.
– Niepokojące jest to, że za spadkami liczby pasażerów w 2014 r. idą coraz bardziej niepokojące informacje o wynikach finansowych – twierdzi Marcel Klinowski.
Na przykład spółka Port Lotniczy Bydgoszcz
zakończyła ubiegły rok stratą w wysokości 5,5 mln zł (rok wcześniej była
8,2 mln zł pod kreską).
– Trend jest taki, że duzi będą się
stawali jeszcze więksi, natomiast mali być może będą musieli walczyć o
przetrwanie. Uproszczeniem byłoby jednak stwierdzenie, że tych pięć
lotnisk to porty bez perspektyw. PPL wycofuje się z portów, które nie
pasują do jego strategii – tłumaczy Sebastian Gościniarek, partner w
firmie doradczej BBSG.
Czy
w przyszłości niektóre z portów regionalnych mogą zostać zamknięte? –
Każdy przypadek wymaga indywidualnej analizy. Nawet Zielona Góra, mimo
ewidentnych strat finansowych, może okazać się warta utrzymania, jeśli
spojrzymy na to z perspektywy potencjału gospodarczego i dostępności
regionu – odpowiada Sebastian Gościniarek.
Pytaniem jest postawa samorządów, które wcale nie muszą się zgodzić na nabycie udziałów albo mogą na to po prostu nie mieć pieniędzy. W Rzeszowie (miał 2 proc. wzrostu liczby pasażerów w 2014 r.) PPL posiada 46 proc. udziałów, a reszta należy do województwa.
– W budżecie województwa na 2015 r.
nie zostały zaplanowane środki finansowe na nabycie od PPL udziałów w
Rzeszowie-Jasionce – mówi Daniel Kozik z Urzędu Marszałkowskiego na
Podkarpaciu. Jednocześnie podkreśla, że w tym roku poprzez obejmowanie
udziałów w podwyższonym kapitale zakładowym o wartości 6 mln zł
umożliwia spółce inwestycje, które powinny zaowocować zwiększeniem
liczby pasażerów i przychodów z działalności lotniskowej.
– Potencjalnym inwestorem mogą być fundusze inwestycyjne. Lotnisko daje stosunkowo niską stopę zwrotu, ale przy dobrym zarządzaniu w długim terminie powinno być bezpieczną inwestycją – przekonuje Sebastian Gościniarek.
PPL
planują skoncentrować się na Warszawie, a także lotniskach w Krakowie i
Gdańsku. Tutaj pakiety udziałów zostaną utrzymane albo będą zwiększane.
Co ciekawe, wśród priorytetów jest też zaangażowanie w Modlinie, mimo
że ten odbiera pasażerów Lotnisku Chopina i może stanowić zagrożenie dla
jego pozycji. Z kolei udziały w lotniskach w Katowicach i we Wrocławiu
PPL przypisał do grupy aktywów, które warto trzymać w portfelu, bo powinny nabrać wartości.
Jak
wynika z danych Urzędu Lotnictwa Cywilnego, z 27 mln pasażerów, którzy w
2014 r. zostali obsłużeni na polskich lotniskach, prawie 23 mln
przypadło na pięć największych portów: w Warszawie, Krakowie, Gdańsku,
Katowicach i we Wrocławiu (oprócz Lotniska Chopina każdy z nich poprawił
swój wynik z 2013 r.). ULC prognozuje, że łączna liczba pasażerów
będzie rosła o 6–7 proc. rocznie, by docelowo w 2030 r. dobić do 59 mln
osób, z czego miażdżąca część przypadnie na wąską grupę największych
portów.
Komentarze
Prześlij komentarz