W oczekiwaniu następnego cudu po kolizji samolotów z ptakami
Wypadek samolotu pasażerskiego pod Moskwą, czy raczej „cud w polu kukurydzy”
podobnie jak „cud na rzece Hudson” nie powinny stanowić jedynie tematu z
zakresu ,,sensacyjne wiadomości dnia”. Powinny być nie tylko wyraźnymi
sygnałem, lecz alarmem ostrzegawczym dla wszystkich władz zajmujących się bezpieczeństwem
cywilnej komunikacji lotniczej.
Rozpatrując lądowanie na rzece Hudson i niedawne
wypadek pod Moskwą pod kątem bezpieczeństwa w transporcie lotniczym, nie ma
wątpliwości, że są to dwa szczególne przypadki, w których decydującym
czynnikiem był kunszt pilotów, oraz, co warto podkreślić, spora doza szczęścia.
W obydwu przypadkach mieliśmy do czynienia z sytuacjami, które nie zdarzają się
codziennie, ale wskazują dobitnie jak groźne mogą być skutki zderzenia statków
powietrznych z ptakami. Z szerszej analizy jednoznacznie wynika, że kolizje z
ptakami stanowiły bardzo poważne zagrożenie dla statków powietrznych, bez
względu, czy były to statki powietrzne znaczniej mniej skomplikowane
technicznie i technologicznie na początku XX wieku i w latach późniejszych, czy
wyposażone w zaawansowane systemy pilotowania i nawigacji w XXI wieku.
Oczywiście,
najważniejszym jest, że w przypadku obydwu rozpatrywanych poważnych wypadków
nikt nie zginął, mimo że przyczyny były w zasadzie takie same. Nie można ich bagatelizować
i odnosić się do nich wyłącznie z perspektywy danych statystycznych, z których
wynika, że nawet mniej niż 1% kolizji statków powietrznych z ptakami kończy się
poważniejszymi uszkodzeniami. To jednak zawdzięczamy przede wszystkim:
działaniom ograniczania zderzeń z większymi i stadnymi gatunkami oraz coraz
bezpieczniejszym konstrukcjom płatowców i silników, które utrzymują odpowiednie
parametry pracy także po kolizji z większymi ptakami. Omawiane przypadki należy
rozpatrywać w szerszym kontekście, niż tylko jako dane statystyczne.
Nie można również
pomijać faktu, że przy intensywnym rozwoju transportu powietrznego, niestety zakres
tego „1%” stale wzrasta, a co gorsza zdarza się coraz częściej. W jaki zatem
sposób powinniśmy analizować wypadki lotnicze, których przyczyną są kolizje
statków powietrznych z ptakami, żeby wyciągnąć właściwe wnioski, a przede
wszystkim podjąć działania zwiększające bezpieczeństwo lotów? Zazwyczaj po
katastrofach i poważnych wypadkach lotniczych pojawia się wiele głosów ze
strony władz, organizacji lotniczych i osób zajmujących się ograniczaniem
ryzyka związanego z kolizjami statków powietrznych z ptakami. Wśród wielu
opinii, zdarzają się również takie, że najbardziej sensowne wnioski, a także
korzyści finansowe, po ,,cudzie nad rzeką Hudson’’ wyciągnęła branża filmowa.
Ponadto, to dzięki filmowi z Tomem Hanksem wielu ludzi w ogóle dowiedziało się,
że ptaki mogą strącić nawet tak duży samolot pasażerski, jak Airbus A320. Nadal
jednak pozostaje pytanie, czy osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo ruchu
lotniczego po awaryjnych lądowaniach na rzece Hudson i na polu kukurydzy pod
Moskwą, wyciągnęły również odpowiednie wnioski, a przede wszystkim, czy rozważane
są bardziej skuteczne działania, ograniczające podobne ryzyko w przyszłości,
także w Polsce.
Właśnie, kiedy pisałem niniejszy artykuł w Halifax w Kanadzie
odbywała się kolejna północno amerykańska konferencja (North American Bird Strike Conference), której celem jest wymiana
doświadczeń, wypracowanie metod i działań w zakresie ograniczania zagrożeń w ruchu
lotniczym związanych ze zwierzętami. Na konferencji w Halifax, podobnie
zresztą, jak jesienią 2018 roku w Polsce w Wojskowej Akademii Technicznej podczas
konferencji WBA (World Birdstrike
Association), pojawili się najlepsi światowi eksperci. Opinie i zalecenia z
takich konferencji są oparte na wieloletnich doświadczeniach, kompleksowych badaniach,
a zatem powinny być systematycznie wdrażane w zastosowaniach praktycznych przez
urzędy nadzoru lotniczego państw członkowskich ICAO, poszczególne porty
lotnicze i organizacje (osoby prawne i fizyczne), zarządzające także lokalnymi lotniskami
i lądowiskami. W kuluarach konferencji w Halifax wiele się mówiło ,,o cudzie
pod Moskwą’’ oraz przede wszystkim o przyczynach kolizji, wskazując na obecność
stada mew na lotnisku. Jednocześnie, materiały dostępne z nagrań pasażerów samolotu,
który awaryjnie lądował pod Moskwą, uprawniają do stwierdzenia, że w tym
przypadku doszło do kolizji z różnogatunkowym stadem mew (patrz ilustracja),
która nastąpiła jeszcze przed oderwaniem się samolotu od ziemi.
Nie jest rolą
tego artykułu szukanie przyczyn i rozwiązań, ale wielu ekspertów podkreśla, że
w przypadku „cudu pod Moskwą’ nie będzie to zbyt trudne. Dlaczego? W wielu
przypadkach rozwiązania już są znane od dawna i na początek, wystarczy stosować
się do odpowiednich regulacji, wprowadzonych przez ICAO w skali światowej. W
Polsce, poza dokumentami ICAO: np. Doc 9137 część 3 (Kontrola i zmniejszanie
zagrożeń ze strony zwierząt - wydane, jako wytyczne nr 10 Prezesa ULC), Doc
9184 part. 2 (Land Use and Environmental
Control), mamy również przepisy
obowiązujące w Unii Europejskiej, czyli np. Rozporządzenie 1139/2018 w sprawie
wspólnych zasad w dziedzinie lotnictwa cywilnego i utworzenia Agencji Unii
Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Lotniczego.
Wszystkie przepisy międzynarodowe i
unijne dotyczące bezpieczeństwa lotnictwa, są w Polsce sukcesywnie
implementowane do regulacji krajowych w ustawie Prawo lotnicze i rozporządzeniu
w sprawie eksploatacji lotnisk. Aby w sposób ciągły monitorować zagrożenia ze strony zwierząt, nie trzeba
tworzyć nowych zasad, regulacji, wymyślać przysłowiowego koła i otwierać już dawno
otwartych drzwi. Wystarczy przestrzegać przepisów obowiązującego prawa oraz
mieć przynajmniej trochę wyobraźni, jakie mogą być skutki katastrof i poważnych
wypadków lotniczych, spowodowanych kolizjami z ptakami, jeżeli zostaną
zlekceważone przytoczone powyżej wytyczne i zalecenia ICAO oraz Unii
Europejskiej. Natomiast o tym, czy taką wyobraźnię mamy w aspekcie działań
profilaktycznych, których celem powinno być efektywne ograniczanie kolizji
statków powietrznych ze zwierzętami świadczyć może ,,zaangażowanie’’ polskich
ekspertów w konferencji w Halifax. Czy był tam, poza przedstawicielami jednego
z portów lotniczych (gratulacje!), ktoś z nadzoru lotniczego? Czy na
konferencji w Halifax była przynajmniej jedna osoba odpowiedzialna za kwestie
środowiskowe w planowanym CPK?
Odpowiedź na te pytania pokazuje stopień
świadomości i zaangażowania instytucji państwowych w ograniczanie zagrożeń
środowiskowych w polskim lotnictwie. Podobnie pesymizmem napawa świadomość, że także w branży lotniczej nadal
pokutują stereotypy i mity dotyczące ograniczania ryzyka związanego z kolizjami
z ptakami. Część ekspertów na użytek publiczny prezentuje w mediach, niestety
błędne przekonania, stwierdzając, że na lotniskach najlepszą metodą są „sokoły
odstraszające ptaki” oraz „urządzenia wydające dźwięki ptaków drapieżnych”. Szkoda,
że w swoich opiniach pomijają fakt, że część lotnisk i portów lotniczych doskonale
sobie radzi bez stosowania metody sokolniczej, ponieważ jest to tylko jedna z
kilku metod ograniczania obecności ptaków, nie zawsze efektywna. Jednocześnie, pomijane
są informacje, że systemy biosoniczne mają bardzo małą skuteczność, a
nieprawidłowo użytkowane mogą nawet zwabiać ptaki na lotniska.
Te i inne
informacje o systemowym podejściu do zagrożeń środowiskowych wielokrotnie były poruszane
w publikacjach oraz na konferencjach poświęconych bezpieczeństwu ruchu
lotniczego w Polsce. O stosowaniu odpowiednich metod proaktywnych
(ograniczania atrakcyjności lotnisk np. dla ptaków) oraz re-aktywnych
(płoszenie i odstraszanie) regularnie dyskutowano także na spotkaniach Komitetu
ds. Zderzeń Statków Powietrznych ze Zwierzętami organizowanych przez Urząd
Lotnictwa Cywilnego. W pracach ww. Komitetu już od ponad pięciu lat aktywny udział
biorą naukowcy oraz eksperci – praktycy, którzy na co dzień zajmują się
eliminowaniem ryzyka kolizji statków powietrznych z ptakami na lotniskach
cywilnych i wojskowych, specjaliści Urzędu Lotnictwa Cywilnego oraz przedstawiciele
Sił Zbrojnych RP.
Wracając
do niedawnego ,,cudu pod Moskwą’’ zgodnie z zasadami SMS możemy już na tym
etapie zidentyfikować ryzyko, czyli obecność stada mew (kilka gatunków
widocznych na filmie) na lotnisku. To w oczywisty sposób rodzi dwa, następne
pytania:
1. Skąd tam pojawiły się mewy?
2. Dlaczego odpowiedni personel nie
wiedział o obecności dużego stada mew w strefie odpowiedzialności lotniska?
Otóż
(w skrócie), odpowiedź na pytanie pierwsze tkwi w sposobach użytkowania
terenów na lotnisku oraz w strefach przyległych do lotniska, gdzie występują
siedliska sprzyjające występowaniu m.in. stad mew. Odpowiedzi na pytanie drugie
możemy szukać m.in. w jakości i efektywności monitoringu, który powinien być
prowadzony na lotnisku i w strefach przyległych pod kątem obecności ptaków stwarzających
zagrożenie dla ruchu lotniczego. Można przypuszczać, jak zresztą sugerują informacje
przytaczane przez różne media, że problemem są legalne i nielegalne wysypiska
śmieci oraz sortownie odpadów położone w pobliżu lotniska. Dodatkowo obecność
rzeki, terenów podmokłych oraz wielu zbiorników wodnych, występujących także na
lotnisku znacznie zwiększa na atrakcyjność terenów lotniska, jako dogodnego
żerowisk i miejsc odpoczynku dla stad mew i innych gatunków ptaków.
Zostawmy to
jednak ekspertom, którzy mam nadzieję, podejdą do problemu w profesjonalny
sposób i sporządzą drobiazgowy raport wraz z zaleceniami. Pozostaje również
przekonanie, że tak ważny raport będzie bardziej szczegółowy od raportu liczącego zaledwie kilka
stron na temat awaryjnego lądowania Airbusa A320 w Gdańsku w 2010 roku, który tuż
po starcie nadal sygnał MAYDAY po utracie jednego silnika w wyniku kolizji z
bocianem białym. Wszyscy powinniśmy oczekiwać, że raport omawiający „cud pod
Moskwą” będzie wzorowany raczej na blisko 200 stronnicowym, wyczerpującym do
bólu, opracowaniu przygotowanym przez amerykańską Narodową Radę Bezpieczeństwa
Transportu (National Transportation
Safety Board – NTSB) po awaryjnym
wodowaniu Airbusa A320 na rzece Hudson Raport
Analizując przypadek ,,cudu pod
Moskwą’’ przy okazji spójrzmy na nasze, istniejące i planowane porty lotnicze. Może
dopiero to pozwoli nam odpowiedzieć na pytania:
1. W jaki sposób w Polsce
podchodzimy do problemu wpływu otoczenia lotnisk na bezpieczeństwo ruchu
lotniczego (związanego np. z obecnością wysypisk śmieci, sortowni odpadów, czy uprawy
roślin atrakcyjnych dla wielu dużych gatunków ptaków).
2. W jaki sposób kontrolujemy
jakość obligatoryjnego monitorowania zagrożeń, w tym przede wszystkim
występowania ptaków stwarzających zagrożenie dla ruchu lotniczego?
Nie powinno
być żadnych wątpliwości, że w celu uniknięcia w Polsce podobnych przypadków,
jak ”cud na rzece Hudson” oraz ”cud pod Moskwą”, niezbędne jest zaangażowanie nie
tylko ze strony branży lotniczej, ale również ciągła współpraca międzyresortowa
specjalistów z zakresu rolnictwa, zagospodarowania terenu, ochrony środowiska
itd. Współpraca powinna być oparta na znacznie szerszej, społecznej świadomości
bezpieczeństwa lotnictwa, a jednocześnie uwzględniająca odpowiednio wyważone
aspekty gospodarcze w odniesieniu do obowiązku ochrony środowiska w ramach
zrównoważonego rozwoju.
W tym miejscu, czas na następne pytanie: czy
aktualnie mamy w Polsce ,,mechanizm’’ współpracy międzyresortowej, koordynujący
rozwiązania systemowe w zakresie bezpieczeństwa ruchu lotniczego?
Niestety,
obecnie trudno mówić o szerokiej współpracy międzyresortowej w obszarze
lotnictwa cywilnego jak i państwowego, mimo, że z przepisów wprost wynika
obowiązek uzgadniania wielu zagadnień na poziomie ministerstw. Na początek
wystarczy wspomnieć, że w kompetencjach Ministerstwa Środowiska ,,mieści się’’ procedura
tworzenia stref R nad parkami narodowymi, ale czy odpowiednie rozporządzenia dotyczące
tych stref i tworzone w Ministerstwie Infrastruktury, są szczegółowo
analizowane i konsultowane ze specjalistami przyrodnikami? Ponadto, kompetencje
Ministerstwa Środowiska i instytucji jak np. GDOŚ oraz RDOŚ, przekładają się
(pośrednio i bezpośrednio) na poziom poszczególnych portów lotniczych i lotnisk.
Dotyczy to zwłaszcza wydawania decyzji w
zakresie uwarunkowań środowiskowych na etapie zakładania lub rozbudowy lotnisk,
także w aspekcie potencjalnego zagrożenia ze strony zwierząt dla ruchu
lotniczego, np. z powodu nieprzemyślanej lokalizacji sortowni odpadów.
Omawiając
konieczność prowadzenia monitoringu zwierząt zarówno w portach lotniczych jak
też na innych lotniskach użyteczności publicznej, należy podkreślić, że
poważnym mankamentem w lotnictwie cywilnym jest brak jednoznacznie
zdefiniowanego systemu kontroli jakości w tym obszarze. Odnosi się to także do
pozostałych działań nakierowanych na ograniczanie zagrożeń środowiskowych na
lotniskach cywilnych. Natomiast z założeń dotyczących zarządzania
bezpieczeństwem (SMS), wynika, że tego rodzaju kontrole mają za zadanie poprawę
całości funkcjonującego systemu bezpieczeństwa. Jednocześnie, mamy początki
monitoringu bezpieczeństwa w lotnictwie, oparte na bazie wskaźników SPI (por. publikowane
aktualizacje Krajowego Planu Bezpieczeństwa) oraz na coraz lepszej współpracy
cywilno-wojskowej w zakresie bezpieczeństwa ruchu lotniczego. Jednak bez
systemowej współpracy międzyresortowej w obszarze identyfikowania i
eliminowania zagrożeń środowiskowych, należyte egzekwowanie wytycznych i
zaleceń publikowanych w dokumentach ICAO, EASA oraz regulacji wynikających z
przepisów ustawy Prawo lotnicze, rozporządzeń i wytycznych Prezesa ULC, - nie
będzie możliwe.
Ograniczanie zagrożeń środowiskowych w lotnictwie wymaga zatem interdyscyplinarnego
podejścia i współpracy wielu podmiotów. I to jest podstawowa lekcja, którą musimy
odrobić w Polsce, przede wszystkim dlatego, żeby wreszcie rozpocząć faktyczną,
opartą o systemowe porozumienie, współpracę międzyresortową na poziomie eksperckim.
Jedno z takich rozwiązań, bazujące na memorandum między wieloma instytucjami
państwowymi w Stanach Zjednoczonych, zostało przedstawione w Polsce już w 2014
roku w ramach prac Komitetu ds. Zderzeń Statków Powietrznych ze Zwierzętami. Niestety,
jak do tej pory organy państwa, uczelnie, bądź inne organizacje zajmujące się
problematyką bezpieczeństwa w lotnictwie cywilnym nie wykazały zainteresowania
tym pomysłem. Propozycja memorandum (Memorandum
od Understanding), w które powinny być zaangażowane Ministerstwa:
Infrastruktury, Obrony Narodowej, Spraw Wewnętrznych, Środowiska oraz
Rolnictwa, nadal więc czeka. Oby nie do czasu, kiedy w Polsce trzeba będzie wyciągać
wnioski po katastrofie w lotnictwie spowodowanej kolizją z ptakami. Czas zatem
odpowiedni, żeby właściwe instytucje państwowe wyciągnęły wnioski z obu lekcji
pt. ,,cud w kukurydzy pod Moskwą’’ oraz „cud na rzece Hudson w Nowym Jorku”.
Jest to jak najbardziej aktualne pytanie, zwłaszcza, że polskie lotniska są
zlokalizowane w podobnej strefie klimatycznej i statystyczna bomba tyka.
Widok z lewej strony kabiny pasażerskiej samolotu Airbus A321 startującego z lotniska Żukowski pod Moskwą, 16 sierpnia 2019 r. Na kolejnych klatkach filmu widoczne są ptaki z różnogatunkowego stada, w które wleciał startujący samolot. Materiał pochodzi z nagrania prezentowanego m.in. w: https://fakty.tvn24.pl/fakty-o-swiecie,61/rosyjski-samolot-wyladowal-awaryjnie-pod-moskwa-piloci-okrzyknieci-bohaterami,961677.html |
dr Michał Skakuj
World Birdstrike Association,
wiceprzewodniczący Komitetu ds. Zderzeń Statków Powietrznych ze Zwierzętami,
Ekoaviation.
Komentarze
Prześlij komentarz