Zmiana klimatu wymusza zmiany w projektowaniu lotnisk
Coraz
częstsze i silniejsze sztormy oraz podnoszenie się poziomu morza, które
w opinii wielu ekspertów są wynikiem zmian klimatu, zmuszają władze
lotnisk do zmiany dotychczasowych zasad projektowania i wprowadzania
działań ochronnych.
Przypomnieniem
o tym, jak silna i nieprzewidywalna może być natura, były wrześniowe
obrazy z portu lotniczego Kansai International w Osace, który znalazł
się na drodze tajfunu Jebi. Lotnisko, które zostało wybudowane na
sztucznej wyspie położonej około 5 km od wybrzeży Japonii, obsługuje
dziennie około 80 tys. pasażerów, w tym turystów z całego świata,
przyjeżdżających do Kraju Kwitnącej Wiśni, by podziwiać zabytki Kioto
oraz Nary. W chwili otwarcia, umiejscowienie portu lotniczego w zatoce
Osaka wydawało się śmiałym projektem, który pozwolił ominąć problemy z
przeszłości – skargi mieszkańców Osaki na hałas generowany przez
wcześniejsze lotnisko, oraz krwawe protesty mieszkańców prefektury
Ibaraki, wysiedlanych ze swoich gruntów przed budową obsługującego Tokio
lotniska w Narcie.
Jednak we wrześniu tego roku, gdy w port
lotniczy Kansai International uderzył tajfun Jebi, ten śmiały projekt
okazał się pułapką dla linii lotniczych i pasażerów. Wzburzone wody
zatoki przedostały się przez falochrony, które zostały zaprojektowane
tak, aby powstrzymać fale o wysokości 2,7 m, zalewając drogi startowe
oraz terminal 1, a kolizja tankowca z mostem drogowo-kolejowym łączącym
lotnisko z lądem odcięła na noc drogę ucieczki 3 tys. pasażerom.
Przywrócenie normalnych operacji portu lotniczego zajęło 17 dni, co
stanowiło poważny cios dla linii lotniczych operujących z Kansai
International, jak również dla całej gospodarki regionu.
Winna zmiana klimatu
Osaka
nie była jedynym lotniskiem, które zostało zamknięte we wrześniu w
wyniku gwałtownych tropikalnych zjawisk pogodowych, ten sam los spotkał
między innymi porty lotnicze w takich miejscach jak: Hongkong czy Chiny w
Azji lub Północna Karolina w Stanach Zjednoczonych.
Brytyjskie
towarzystwo naukowe The Royal Society za coraz częstsze anomalie
pogodowe wini postępujące ocieplanie się klimatu, prowadzące do
topnienia polarnych pokryw lodowych. Zjawisko to napędza coraz częstsze i
silniejsze sztormy, tajfuny lub huragany. Jak wylicza The Royal
Society, od 1901 r. poziom oceanów podniósł się o około 20 cm. Jeżeli
emisja dwutlenku węgla oraz innych gazów cieplarnianych będzie
postępowała w obecnym tempie, to do 2100 r. wody w oceanach podniosą się
od 0,5 do 1 m, wylicza stowarzyszenie.
Z tym, że klimat zmienia
się na gorsze, zgadzają się także inne osoby. – Zmiany w odniesieniu do
częstotliwości występowania i siły zjawisk pogodowych wywołanych zmianą
klimatu postępują jednokierunkowo. Jeżeli ludzie nie biorą tego na
poważnie, to może prowadzić to do zagrożenia – powiedział Richard
Marshall, szef Działu Infrastruktury w Fitch Solutions w rozmowie z
Reutersem.
15 z 50 największych portów lotniczych pod względem
liczby pasażerów położonych jest poniżej 10 m nad poziomem morza, czyli w
obszarze potencjalnie najbardziej narażonym na negatywne następstwa
zmiany klimatu. Spośród 100 największych lotnisk na świecie, poniżej 10 m
n. p. m. znajduje się 25 proc. portów lotniczych, wynika z danych
Airports Council International. Już teraz porty lotnicze w Vanuatu oraz
na Malediwach odczuwają podniesienie się poziomu oceanów, informuje
Angela Gittens z ACI.
Branża i inwestorzy wzywają do zmian
Organizacja
pracuje nad raportem, w którym ostrzega przed skutkami zmian klimatu i
zachęca porty lotnicze należące do ACI do oszacowania ryzyka a następnie
podjęcia odpowiednich działań ograniczających konsekwencje tego
zjawiska. Jako pozytywny przykład długofalowego planowania raport
wskazuje nowy port lotniczy w Stambule położony na Morzu Czarnym, w
którego projektowaniu uwzględniono ocieplenie klimatyczne.
Zmiany,
w jaki sposób lotniska podchodzą do problemu, wymuszają także
inwestorzy, którzy coraz częściej uzależniają finansowanie projektów od
wdrożenia planu działań na wypadek klęsk żywiołowych. Zdaniem Earla
Heffintrayera, głównego analityka amerykańskich lotnisk w Moody’s,
zauważalna zmiana stosunku inwestorów do zagadnienia zmian klimatu
nastąpiła po tym, gdy w 2012 r. sztorm Sandy doprowadził do zamknięcia
na kilku dni kilku głównych lotnisk w Nowym Jorku, co pociągnęło za sobą
odwołanie prawie 17 tys. lotów. Zdarzenie to kosztowało linie lotnicze
łącznie prawie 500 mln dolarów utraconych przychodów oraz poniesionych
kosztów.
Lotniska odpowiadają na zagrożenie
Konieczność
zrewidowania dotychczasowego sposobu projektowania lotnisk przebija się
do świadomości operatorów portów lotniczych. Władze Singapuru Changi
przeanalizowały scenariusze zmian klimatu do 2100 r. i zdecydowały się
zmienić nawierzchnię dróg startowych na nową, zapewniającą lepsze
odprowadzanie wody. Nowy terminal lotniska zbudowany został także wyżej
niż dotychczasowe, na poziomie 5,5 m n.p.m.
W Stanach
Zjednoczonych, nowojorskie lotnisko LaGuardia otrzymało w 2015 r.
dofinansowanie w wysokości 28 mln dolarów na wybudowania muru
ochronnego, instalację pomp do usuwania wody oraz udrożnienie melioracji
dróg startowych. Norwegia planuje budowę przyszłych lotnisk wyłącznie
wyżej niż 7 m n. p. m, a budowana właśnie trzecia droga startowa portu
lotniczego w Hongkongu zyska falochron o długości 13,4 km.
–
Koniec końców, niezależnie od tego, czy wierzysz w zmianę klimatu, czy
nie, realizacja projektu, który bierze pod uwagę wzrost poziomu mórz,
bardziej intensywne opady deszczu czy podtopienia, jest zwyczajnie
rozważna. Jeżeli już od pierwszego dnia uwzględnisz te czynniki w
swojej filozofii projektowej, wtedy nie będziesz zmuszony płacić dużo za
ubezpieczenia i będziesz miał dużo środków zaradczych – przekonuje Paul
Coughlan, dyrektor projektu nowej drogi startowej dla lotniska w
Brisbane w rozmowie z Reutersem.
źródło:
Komentarze
Prześlij komentarz