Poznaj PAŻP: O szkoleniu kandydatów na kontrolerów ruchu lotniczego
Dziś będzie o szkoleniu kandydatów na kontrolerów ruchu
lotniczego. Zapoznacie się z tym, co czeka przyszłych kontrolerów w
Ośrodku Szkolenia Personelu ATS Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej
oraz przeczytacie o ludziach, którzy gwarantują ich profesjonalne
przygotowanie do pracy.
Trening kursanta zaczyna się w sali wykładowej. Pierwsze miesiące
przypominają studenckie życie – obfitują w wykłady, prezentacje i
notatki. Jest bardzo dużo nauki! Kandydat na kontrolera musi przyswoić
wiadomości związane między innymi z zarządzaniem ruchem lotniczym,
lokalnym i międzynarodowym prawem lotniczym, meteorologią, rodzajami i
wyposażeniem statków powietrznych, nawigacją i znaczeniem czynnika
ludzkiego. Poznaje też frazeologię lotniczą, z której będzie korzystał
zarówno podczas dalszego szkolenia jak i już w samodzielnej pracy.
Wiedzę przekazują najlepsi fachowcy – doświadczeni i wyspecjalizowani w
swej dziedzinie wykładowcy i instruktorzy. Oni też weryfikują postępy
kandydatów w nauce. Na początku pojawiają się testy i zaliczenia, aż w
końcu, po paru miesiącach, kandydaci przystępują do ustnej i pisemnej
sesji egzaminacyjnej.
Na tym etapie wszyscy kursanci uczą się razem, gdyż wymagana wiedza podstawowa dla wszystkich służb jest taka sama. Nie ma więc znaczenia, czy kursant docelowo będzie kierowany na TWR, APP, ACC czy FIS (Służba Informacji Powietrznej, o której opowiemy Wam w następnej odsłonie cyklu). Ten podział ma miejsce dopiero po zakończeniu pierwszego etapu szkolenia teoretycznego. Wtedy też kursanci rozpoczynają drugi etap, tym razem szykujący już konkretnie do pracy w danej służbie. Nazywa się on Rating, trwa kilka tygodni i również kończy się egzaminami.
Ci, którzy pomyślnie przejdą teoretyczną część szkolenia, rozpoczynają praktyczne szkolenie na symulatorze kontroli ruchu lotniczego. Kilkumiesięczny trening ma za zadanie nauczyć kursantów… właśnie podstaw i zaawansowanych technik kontroli ruchu lotniczego. Podczas niego weryfikowane są także praktyczne zdolności studentów do tego typu zajęcia. Trzeba pamiętać, że wszystkie etapy i elementy szkolenia są zarazem sposobem sprawdzenia, czy dana osoba faktycznie nadaje się do pracy jako kontroler. Dopiero podczas ćwiczeń na symulatorze można więc się przekonać, czy praktykanci mają wyobraźnię przestrzenną, potrafią przewidzieć ewentualne kursy kolizyjne statków powietrznych, radzą sobie ze stresem i reagują odpowiednio szybko i rozsądnie w każdej sytuacji.
Na tym etapie wszyscy kursanci uczą się razem, gdyż wymagana wiedza podstawowa dla wszystkich służb jest taka sama. Nie ma więc znaczenia, czy kursant docelowo będzie kierowany na TWR, APP, ACC czy FIS (Służba Informacji Powietrznej, o której opowiemy Wam w następnej odsłonie cyklu). Ten podział ma miejsce dopiero po zakończeniu pierwszego etapu szkolenia teoretycznego. Wtedy też kursanci rozpoczynają drugi etap, tym razem szykujący już konkretnie do pracy w danej służbie. Nazywa się on Rating, trwa kilka tygodni i również kończy się egzaminami.
Ci, którzy pomyślnie przejdą teoretyczną część szkolenia, rozpoczynają praktyczne szkolenie na symulatorze kontroli ruchu lotniczego. Kilkumiesięczny trening ma za zadanie nauczyć kursantów… właśnie podstaw i zaawansowanych technik kontroli ruchu lotniczego. Podczas niego weryfikowane są także praktyczne zdolności studentów do tego typu zajęcia. Trzeba pamiętać, że wszystkie etapy i elementy szkolenia są zarazem sposobem sprawdzenia, czy dana osoba faktycznie nadaje się do pracy jako kontroler. Dopiero podczas ćwiczeń na symulatorze można więc się przekonać, czy praktykanci mają wyobraźnię przestrzenną, potrafią przewidzieć ewentualne kursy kolizyjne statków powietrznych, radzą sobie ze stresem i reagują odpowiednio szybko i rozsądnie w każdej sytuacji.
Kursanci kierowani na służby radarowe na symulatorze uczą się od podstaw
pracy przy wskaźniku radarowym, korzystania z funkcji systemu
operacyjnego i odczytywania informacji wysyłanych automatycznie przez
większość komunikacyjnych statków powietrznych (zainteresowanych
zgłębieniem tematu odsyłamy do przepisów dotyczących użycia
transponderów). To, co widzi kursant szkolący się na kontrolera ACC czy
APP (a także kontroler ruchu operacyjnego OAT czy informator FIS) to
faktycznie zobrazowanie radarowe, znane Wam chociażby z filmów. Jest to
ciemny ekran z naniesionymi kolorowymi granicami FIR-ów, TMA, stref
wojskowych i innych potrzebnych w danym momencie elementów. Na ekranie
tym przemieszczają się punkty symbolizujące statki powietrzne, wraz z
etykietami zawierającymi szereg informacji, takich jak unikalny znak
wywoławczy, oznaczenie modelu, prędkość i wysokość lotu. To śmigłowce i
samoloty wygenerowane komputerowo, poruszające się tak, jak w
rzeczywistości. W początkowych ćwiczeniach jest ich mało, by kursant
mógł zapoznać się z systemem i podstawowymi technikami identyfikacji i
kontroli radarowej. Z czasem ruch staje się coraz bardziej gęsty, zawiły
i przeplatający się wzajemnie tak, by student mógł nauczyć się
podejmowania właściwych decyzji i wydawania określonych instrukcji
załogom statków powietrznych, jak wznoszenie, zniżanie, zmiany kierunku
lotu czy stosowne zezwolenia.
W późniejszych etapach kursant jest też uczony odpowiedniego reagowania w sytuacjach nietypowych, tych mniej i bardziej niebezpiecznych. Tutaj zarówno doświadczenia z historii lotnictwa jak i pomysłowość osób zaangażowanych w szkolenie gwarantują bogactwo scenariuszy. Wszystko po to, by przyszły kontroler ruchu lotniczego był dobrze przeszkolony i podczas samodzielnej już pracy nie dał się zaskoczyć w żadnej sytuacji.
W tym miejscu doszliśmy do roli personelu Ośrodka Szkolenia. Na początek trzeba wspomnieć, że kursant przed wskaźnikiem radarowym nie siedzi sam. Podczas każdego ćwiczenia towarzyszy mu instruktor, który uczy, radzi, ale też bacznie obserwuje i ocenia zachowanie ucznia. Szkoleniowcy dzielą się swoim doświadczeniem, nabytym przez lata pracy w salach operacyjnych. Umiejętnie przekazują wiedzę związaną z technikami kontroli ruchu lotniczego i doradzają, jak rozwiązywać sytuacje konfliktowe. W końcu też uczą scenariuszy działania na wypadek wystąpienia sytuacji nietypowej.
Samo patrzenie na zobrazowanie radarowe to jednak nie wszystko. By odgrywane ćwiczenia były jak najbardziej realistyczne, uczeń musi mieć możliwość komunikowania się z załogami tych wirtualnych statków powietrznych i wydawania im instrukcji. Stąd też korzysta ze słuchawek i mikrofonu, za pośrednictwem których prowadzi korespondencję zgodną z przyjętą frazeologią lotniczą.
W późniejszych etapach kursant jest też uczony odpowiedniego reagowania w sytuacjach nietypowych, tych mniej i bardziej niebezpiecznych. Tutaj zarówno doświadczenia z historii lotnictwa jak i pomysłowość osób zaangażowanych w szkolenie gwarantują bogactwo scenariuszy. Wszystko po to, by przyszły kontroler ruchu lotniczego był dobrze przeszkolony i podczas samodzielnej już pracy nie dał się zaskoczyć w żadnej sytuacji.
W tym miejscu doszliśmy do roli personelu Ośrodka Szkolenia. Na początek trzeba wspomnieć, że kursant przed wskaźnikiem radarowym nie siedzi sam. Podczas każdego ćwiczenia towarzyszy mu instruktor, który uczy, radzi, ale też bacznie obserwuje i ocenia zachowanie ucznia. Szkoleniowcy dzielą się swoim doświadczeniem, nabytym przez lata pracy w salach operacyjnych. Umiejętnie przekazują wiedzę związaną z technikami kontroli ruchu lotniczego i doradzają, jak rozwiązywać sytuacje konfliktowe. W końcu też uczą scenariuszy działania na wypadek wystąpienia sytuacji nietypowej.
Samo patrzenie na zobrazowanie radarowe to jednak nie wszystko. By odgrywane ćwiczenia były jak najbardziej realistyczne, uczeń musi mieć możliwość komunikowania się z załogami tych wirtualnych statków powietrznych i wydawania im instrukcji. Stąd też korzysta ze słuchawek i mikrofonu, za pośrednictwem których prowadzi korespondencję zgodną z przyjętą frazeologią lotniczą.
Symulator wymaga więc udziału i interakcji osoby po drugiej stronie.
Ruch lotniczy nie może być całkowicie zaprogramowany, gdyż zachowanie
statków powietrznych byłoby mało naturalne. Za realizm odgrywanego
ćwiczenia odpowiadają pracownicy zwani pseudopilotami.
Obsługujący dane ćwiczenie pseudopilot zasiada w osobnej sali. Myli się jednak ten, kto myśli, że jego stanowisko pracy odwzorowuje kokpit samolotu. Nie ma tu bowiem wskaźników analogowych, zaawansowanej awioniki czy wolantu. Pseudopilot ma do dyspozycji komputer i korzysta z podobnego zobrazowania, jakie widzi kontroler. Ma przed oczami mapę z punktami symbolizującymi samoloty wraz z danymi na ich temat. Kontrola każdego z nich odbywa się przy użyciu myszki i klawiatury, co pozwala w szybki sposób zmienić plan lotu bądź parametry operacyjne danego statku powietrznego. Pseudopilot również korzysta ze słuchawek i mikrofonu, wcielając się w rolę pilotów różnych maszyn i prowadząc korespondencję we frazeologii lotniczej. Musi on nieraz operować kilkunastoma albo nawet kilkudziesięcioma samolotami jednocześnie, co może się okazać nie lada wyzwaniem!
Pseudopiloci także przechodzą wcześniej odpowiednie szkolenie, by móc profesjonalnie wykonywać swoje zadania. Muszą znać podstawy aerodynamiki, meteorologii, radionawigacji, prawa lotniczego i konstrukcji statków powietrznych. Frazeologię lotniczą muszą mieć w jednym palcu, gdyż korzystają z niej na co dzień podczas symulowanych sytuacji ruchowych tak, jak piloci w rzeczywistym ruchu. Co więcej, muszą też mieć świadomość różnic w osiągach i specyfikacji technicznej poszczególnych typów i modeli statków powietrznych. Łącząc ten ogrom wiedzy z błyskotliwością, szybkością reakcji, a czasem też elementem gry aktorskiej, pseudopiloci stają się dla przyszłych kontrolerów ruchu lotniczego niezastąpionymi sparingpartnerami. Dzięki nim kursanci już na symulatorze mogą się spotkać ze wszystkim tym, co może na nich czekać podczas ostatniego etapu szkolenia na sali operacyjnej i późniejszej, samodzielnej pracy.
Dzisiejszą ciekawostką jest niezwykle interesujący symulator kontroli lotniska. Jego możliwości graficzne i realistyczne odwzorowanie symulowanych zdarzeń stają się każdorazowo jedną z większych atrakcji dla wycieczek odwiedzających warszawską siedzibę PAŻP. Symulator TWR różni się znacząco od symulatora przeznaczonego dla pozostałych służb. Wynika to z samego charakteru pracy kontrolerów TWR, tak różnego od pracy służb ACC czy APP. By ćwiczenie było jak najbardziej naturalne, symulator wieżowy musi prezentować wygenerowany komputerowo obraz lotniska i pola wzlotów. Za to odpowiadają monitory, na których wyświetlane są symulacje graficzne widoków zza okna danej wieży lotniskowej (nie tylko warszawskiej, ale też modlińskiej, poznańskiej, bydgoskiej, itd.). Widać więc na nich kołujące, startujące i lądujące statki powietrzne, ruch naziemny, pojazdy służby utrzymania pasa, a nawet wozy bojowe straży pożarnej. Grafika umożliwia także wygenerowanie dymu czy ognia na potrzeby symulowanego zdarzenia nietypowego. Ćwiczenia mogą odbywać się w dzień, w nocy, a także przy padającym deszczu lub śniegu.
Pozostałe zasady treningu symulatorowego są jednak takie same – obok kursanta każdorazowo siedzi uczący go i oceniający zarazem instruktor, a za zachowanie statków powietrznych i utrzymanie realistycznej komunikacji odpowiadają pseudopiloci. Niezależnie od służby, szkolenie praktyczne w Ośrodku Szkolenia zawsze kończy się egzaminem. Jego wynik decyduje o tym, czy kursant może przejść do ostatniego etapu treningu, mającego miejsce w sali operacyjnej. Tam też kolejni instruktorzy zweryfikują nabytą dotąd wiedzę teoretyczną i praktyczną oraz ocenią zachowanie praktykanta podczas pracy na „żywym” ruchu. Dopiero pomyślne przejście tej części szkolenia umożliwi przystąpienie do kluczowego i wyczekiwanego sprawdzianu – egzaminu licencyjnego przed Lotniczą Komisją Egzaminacyjną.
Czytaj także:
Obsługujący dane ćwiczenie pseudopilot zasiada w osobnej sali. Myli się jednak ten, kto myśli, że jego stanowisko pracy odwzorowuje kokpit samolotu. Nie ma tu bowiem wskaźników analogowych, zaawansowanej awioniki czy wolantu. Pseudopilot ma do dyspozycji komputer i korzysta z podobnego zobrazowania, jakie widzi kontroler. Ma przed oczami mapę z punktami symbolizującymi samoloty wraz z danymi na ich temat. Kontrola każdego z nich odbywa się przy użyciu myszki i klawiatury, co pozwala w szybki sposób zmienić plan lotu bądź parametry operacyjne danego statku powietrznego. Pseudopilot również korzysta ze słuchawek i mikrofonu, wcielając się w rolę pilotów różnych maszyn i prowadząc korespondencję we frazeologii lotniczej. Musi on nieraz operować kilkunastoma albo nawet kilkudziesięcioma samolotami jednocześnie, co może się okazać nie lada wyzwaniem!
Pseudopiloci także przechodzą wcześniej odpowiednie szkolenie, by móc profesjonalnie wykonywać swoje zadania. Muszą znać podstawy aerodynamiki, meteorologii, radionawigacji, prawa lotniczego i konstrukcji statków powietrznych. Frazeologię lotniczą muszą mieć w jednym palcu, gdyż korzystają z niej na co dzień podczas symulowanych sytuacji ruchowych tak, jak piloci w rzeczywistym ruchu. Co więcej, muszą też mieć świadomość różnic w osiągach i specyfikacji technicznej poszczególnych typów i modeli statków powietrznych. Łącząc ten ogrom wiedzy z błyskotliwością, szybkością reakcji, a czasem też elementem gry aktorskiej, pseudopiloci stają się dla przyszłych kontrolerów ruchu lotniczego niezastąpionymi sparingpartnerami. Dzięki nim kursanci już na symulatorze mogą się spotkać ze wszystkim tym, co może na nich czekać podczas ostatniego etapu szkolenia na sali operacyjnej i późniejszej, samodzielnej pracy.
Dzisiejszą ciekawostką jest niezwykle interesujący symulator kontroli lotniska. Jego możliwości graficzne i realistyczne odwzorowanie symulowanych zdarzeń stają się każdorazowo jedną z większych atrakcji dla wycieczek odwiedzających warszawską siedzibę PAŻP. Symulator TWR różni się znacząco od symulatora przeznaczonego dla pozostałych służb. Wynika to z samego charakteru pracy kontrolerów TWR, tak różnego od pracy służb ACC czy APP. By ćwiczenie było jak najbardziej naturalne, symulator wieżowy musi prezentować wygenerowany komputerowo obraz lotniska i pola wzlotów. Za to odpowiadają monitory, na których wyświetlane są symulacje graficzne widoków zza okna danej wieży lotniskowej (nie tylko warszawskiej, ale też modlińskiej, poznańskiej, bydgoskiej, itd.). Widać więc na nich kołujące, startujące i lądujące statki powietrzne, ruch naziemny, pojazdy służby utrzymania pasa, a nawet wozy bojowe straży pożarnej. Grafika umożliwia także wygenerowanie dymu czy ognia na potrzeby symulowanego zdarzenia nietypowego. Ćwiczenia mogą odbywać się w dzień, w nocy, a także przy padającym deszczu lub śniegu.
Pozostałe zasady treningu symulatorowego są jednak takie same – obok kursanta każdorazowo siedzi uczący go i oceniający zarazem instruktor, a za zachowanie statków powietrznych i utrzymanie realistycznej komunikacji odpowiadają pseudopiloci. Niezależnie od służby, szkolenie praktyczne w Ośrodku Szkolenia zawsze kończy się egzaminem. Jego wynik decyduje o tym, czy kursant może przejść do ostatniego etapu treningu, mającego miejsce w sali operacyjnej. Tam też kolejni instruktorzy zweryfikują nabytą dotąd wiedzę teoretyczną i praktyczną oraz ocenią zachowanie praktykanta podczas pracy na „żywym” ruchu. Dopiero pomyślne przejście tej części szkolenia umożliwi przystąpienie do kluczowego i wyczekiwanego sprawdzianu – egzaminu licencyjnego przed Lotniczą Komisją Egzaminacyjną.
Czytaj także:
źródło:dlapilota.pl
Komentarze
Prześlij komentarz