Rozmowa z kontrolerem ruchu lotniczego Piotrem Pawłem Czermińskim

Wielu z nas wsiadając na pokład samolotu pasażerskiego i widząc otwart drzwi od kokpitu uważa, że to właśnie piloci są odpowiedzialni za nasz bezpieczny lot. Nie jest to do końca prawdą, bo nie możemy zapominać o kontrolerach ruchu lotniczego, którzy pomagają pilotom bezpiecznie sprowadzić maszynę na ziemię. Z okazji święta Kontrolera Lotniczego portal lotniczapolska.pl przeprowadził rozmowę z przedstawicielem tego elitarnego zawodu - Piotrem Pawłem Czermińskim, który od 22 lat pracuje w sekcji zbliżania na warszawskim Lotnisku Chopina.


Sekcja zbliżania (APP, approach) zajmuje się maszynami startującymi i przylatującymi na lotnisko. Dodatkowo służba ta ma pod opieką wszystkie samoloty będące w strefie kontrolowanej lotniska. Piotr i inni kontrolerzy zbliżania wektorują maszyny - inaczej mówiąc nakazują pilotom skręt na określony kurs, bądź wejście na określoną wysokość. Ale najważniejszym, najtrudniejszym i najbardziej odpowiedzialnym zadaniem sekcji approach jest utrzymanie odpowiedniej separacji pomiędzy samolotami, co jest szczególnie trudne w przypadku maszyn nie ustalonych jeszcze na docelowym kursie, czy wysokości. Kontrolerzy zbliżania naprowadzają nadlatujące na lotnisko maszyny i prowadzą je do początkowego stadium podejścia do lądowania aż do momentu, gdy piloci zgłoszą pas startowy w zasięgu wzroku, wektorują również maszyny po starcie z lotniska prowadząc je na określony kurs aż do momentu opuszczenia strefy kontrolowanej, gdzie samolot przekazywany jest innej sekcji kontrolującej.


Piotr Karwiński: Dzień dobry Piotrze. Przede wszystkim przyjmij nasze najserdeczniejsze życzenia z okazji dzisiejszego Święta.

Piotr Paweł Czermiński: Serdecznie dziękuję, także w imieniu koleżanek i kolegów.

PK: Skąd wzięło się u Ciebie zafascynowanie lotnictwem? Co spowodowało, że chciałeś zostać kontrolerem ruchu lotniczego?

PPC: Zanim rozpocząłem tutaj swoją karierę byłem jedynie pasażerem na rejsach krajowych i dwukrotnie leciałem przez Atlantyk Boeingiem 747-200 nieistniejącego już Pan Amu, na ogłoszenie o naborze na kurs dla kontrolerów ruchu lotniczego natrafiłem przypadkiem.




fot. : Centrum Kontroli Ruchu Lotniczego wtarz z EPWA TWR
PK: Jak trafiłeś do sekcji zbliżania? Wiemy, że Polska Agencja Żeglugi Powietrznej dwa razy do roku przeprowadza nabór dla kandydatów.

PPC: Ówczesny kierownik ośrodka szkolenia był kontrolerem zbliżania i o nim najwięcej i najciekawiej opowiadał. Już podczas pierwszego zwiedzania Centrum Kontroli Ruchu Lotniczego podjąłem decyzję, że tam właśnie będę pracował.

PK: Jak długo pracujesz już na wieży? Czy od początku zajmowałeś się sekcją zbliżania, czy kontrolerzy przechodzą poszczególne etapy?

PPC: Po ukończeniu kursu (3 miesiące teorii i 3 miesiące symulatora) zostałem praktykantem w służbie ruchu lotniczego, wówczas przyglądałem się jedynie pracy kontrolerów i czasami prowadziłem koordynację telefoniczną pod nadzorem asystentów. Po upływie półtora miesiąca zostałem asystentem KRL, by po kolejnym miesiącu samodzielnej pracy rozpocząć praktyki na warszawskiej wieży. Był to rok 1990 i wiele rzeczy wyglądało wówczas inaczej niż dzisiaj, ale praktykę odbywałem pod czujną opieką doświadczonych instruktorów. We wrześniu 1990 zdałem pozytywnie wszelkie wymagane egzaminy i zostałem kontrolerem ruchu lotniczego lotniska Warszawa Okęcie.

PK: Dlaczego akurat sekcja zbliżania? Wydaje mi się, że to najbardziej odpowiedzialne stanowisko kierowania ruchem. Zajmujecie się przecież przylatującymi i odlatującymi samolotami.

PPC: Odpowiedzialna i bardzo dynamiczna, dlatego uważam że to jest właśnie to, co chcę robić.

fot.: Stanowisko kontrolera zbliżania, na monitorze widać chmurę burzową nad Warszawą
PK: W zeszłym miesiącu PAŻP ogłosił nabór dla kandydatów, możesz powiedzieć w kilku słowach, jak wygląda szkolenie i ile czasu ono zajmuje?

PPC: Na kurs w Ośrodku Szkolenia Lotniczego składają się dwie części: teoretyczna i praktyczna. Teoria to kurs podstawowy trwający szesnaście tygodni plus dwutygodniowa sesja egzaminacyjna i kurs do uprawnień, w zależności od specjalności - wieża, zbliżanie, obszar trwa on siedem, osiem tygodni plus dwa tygodnie sesji. Praktyka to szkolenie symulatorowe i też w zależności od specjalności trwa ono około dwunastu tygodni. Zajęcia na symulatorze obejmują techniki i procedury kontroli ruchu lotniczego. Następnym etapem jest szkolenie na stanowisku operacyjnym pod nadzorem doświadczonego instruktora, trwające w zależności od specjalności średnio 2 lata.

PK: Co mógłbyś doradzić osobom starającym się o pracę w PAŻP?

PPC: Warto próbować, nie ma uniwersalnej porady.

fot.: Grunt to poczucie humoru w każdej sytuacji
PK: A egzaminy... Co jest wymagane od kandydatów i jak Ty sam się do nich przygotowywałeś?

PPC: Kandydat musi być pełnoletni i mieć ukończoną szkołę średnią, potem następuje weryfikacja poprzez analizę aplikacji, wieloetapowy egzamin wstępny z testami języka angielskiego i testami sprawdzającymi predyspozycje kandydata. Po nich następują testy psychologiczne i badania lekarskie według przepisów lotniczych. Ostateczna decyzja o przyjęciu kandydata na kurs podejmowana jest po analizie wszystkich danych zgromadzonych w toku postępowania kwalifikacyjnego. W roku 1989 jak już wcześniej wspominałem wyglądało to inaczej... ja przyszedłem bez specjalnego przygotowania i... udało mi się.

PK: Miałem okazję zwiedzić wieżę kontroli ruchu w Warszawie i pamiętam, że uderzyła mnie panująca tam cisza. Zgiełk widać tylko na ekranach monitorów. To praca zmianowa, gdyż ruch lotniczy nad Polską kierowany jest całą dobę. Jak więc wygląda zwyczajny dzień w pracy kontrolera?

PPC: Norma dobowa czasu pracy wynosi 7,5 godziny, z których przepracowanych bezpośrednio na stanowisku operacyjnym może być maksymalnie 5,5 godziny. Maksymalny czas pracy na stanowisku bez przerwy to od 2 do 3 godzin, w zależności od organu kontroli ruchu lotniczego. Minimalna przerwa to 30 minut.

PK: Podczas swojej wizyty widziałem osoby noszące pomiędzy stanowiskami paski postępu lotu. Do czego służy takie rozwiązanie?

PPC: Na paskach tych zapisane  są wszystkie dane odnośnie konkretnego lotu, w nowym systemie pracy nie przewiduje się ich dalszego funkcjonowania.
fot.: Lotniskowa maskotka - słonica Fryderyka na przerwie

PK: Pewnie mógłbyś opowiedzieć mnóstwo ciekawych historyjek związanych ze swoją pracą. Ale czy jest jakieś szczególne wydarzenie, które zapadło Ci w pamięci?

PPC: Rzeczywiście w mojej ponad 22 letniej karierze wiele było takich zdarzeń, historyjek zabawnych i mniej zabawnych, przytoczę tylko tę która przytrafiła się na samym początku moich praktyk: do startu za Atlantyk szykował się IŁ-62M o znaku wywoławczym LOT5251. Załoga prowadziła ze mną korespondencję w języku ojczystym, była to moja pierwsza godzina praktyki na stanowisku kontroli lotniska i byłem tak zestresowany, że ani razu nie wypowiedziałem prawidłowo ich callsignu - był to więc LOT5151, 5152 lub 5215.

PK: Wielu miłośników lotnictwa podsłuchuje Waszą pracę za pomocą skanerów, czy nasłuchu emitowanego w internecie. Czasem słychać wesołe komentarze, czy zabawne dialogi pomiędzy załogami maszyn a kontrolerami z wieży. Jakie było najzabawniejsze zdarzenie, gdy miałeś służbę?

PPC: Do mojego kolegi z ACC (kontrola obszaru) w piękny pierwszomajowy poranek zgłosiła się załoga Aerofłota, na powitanie użyli zwrotu "Happy May day".

PK: A jak byś ocenił współpracę z międzynarodowymi załogami samolotów? Z którymi pilotami rozumiesz się już w połowie zdania, a z którymi jest nieco więcej pracy? Wiem, że sami piloci oceniają kontrolerów ruchu raczej stereotypowo, np. Niemcy mają opinię zabieganych i wiecznie spieszących się, a Amerykanie roztargnionych. A jak to jest z punktu widzenia kontrolerów, z tego co kiedyś wspomniałeś najbardziej lubisz "zajmować się" pilotami British Airways, czy tylko dlatego że doskonale mówią po angielsku?

PPC: To też, ale przede wszystkim są perfekcyjnymi profesjonalistami i z takimi najlepiej się współpracuje.

PK: Często można usłyszeć kobiecy głos w korespondencji, szczególnie w sekcji Ground. Ile pań pracuje na wieży Lotniska Chopina?

PPC: Rzadko bywam ostatnio na wieży w sekcji Ground, ale jest ich na pewno kilka, czy nawet kilkanaście - tak jak i w kontroli obszaru. W "moim" dziale kontroli zbliżania Warszawa pracują tylko dwie koleżanki.
PK: Niedługo rusza remont najdłuższego pasa na lotnisku i wszystkie operacje będą się odbywały na kierunkach 29 bądź 11. Jaki to będzie miało wpływ na Waszą pracę?

PPC: Powstaną zapewne ograniczenia w przestrzeni powietrznej lotniska Okęcie, ale każdy z nas ma już doświadczenie w pracy z jednym pasem i to tym "krótszym".

PK: Czego można życzyć kontrolerowi ruchu lotniczego na co dzień, nie tylko z okazji święta?

PPC: Udanego wektorowania i spokojnej pracy.

PK: W takim razie w imieniu swoim, redakcji i naszych czytelników życzę Ci udanego wektorowania i spokojnej pracy. Serdecznie dziękuję za rozmowę i "do miłego".

PPC: Dziękuję.

fot. : Piotr podczas pracy na stanowisku operacyjnym kontroli zbliżania Warszawa
źródło: lotniczapolska.pl

Komentarze