Maciej Szczukowski : "Empatia – kompetencja, której potrzebujemy w życiu i w pracy "

Pierwszy listopada 2011 r. Ostatnia godzina mojego dyżuru na wieży kontroli lotniska w Warszawie. Do dziś zadaję sobie pytanie, czy to, co się wtedy wydarzyło, świadczy o tym, że nie mam w ogóle szczęścia w życiu, czy o tym, że jestem posiadaczem wszelkiego w nim szczęścia. Tego bowiem dnia byłem jednym ze świadków, a zarazem, choć pośrednio, uczestników dramatycznych wydarzeń na lotnisku Okęcie.


Wydarzeń, które od tego dnia zawsze już będą kojarzyć się z nazwiskiem kapitana Wrony. Okrzyknięto mnie, nie wiedzieć czemu i zupełnie niepotrzebnie, bohaterem, choć głęboko wierzę, że ten zaszczyt należy się nie mnie, lecz załodze samolotu i osobom, które uczestniczyły bezpośrednio w akcji ratowniczej.

Jednocześnie wiem, że nikt z tych, którzy uczestniczyli w tej dramatycznej sytuacji, nie przypisuje sobie określenia „bohater”. Przekonany jestem jednak, że my wszyscy, zaangażowani w pomoc załodze feralnego lotu, uczyniliśmy tego dnia lotnisko miejscem o najwyższym natężeniu empatii i współodczuwania. Jestem pewien, że każdy z nas, bez względu na to, jaki miał udział w wydarzeniach i ile go to kosztowało, myślał jedynie o ponad 230 osobach na pokładzie samolotu.
 
Paradoksalnie nam, stąpającym wtedy po ziemi, było łatwo. Prawie wszystko, co mamy wykonać, regulują procedury i wyuczone schematy działania. Jednak świadomego życia nie jest wstanie opisać żadne prawo pisane ani procedura. Tomy kodeksów, rozporządzeń czy instrukcji kierują naszymi działaniami i decyzjami o działaniach. Ale emocjami kierować możemy tylko i wyłącznie my. Czasem, niestety zbyt często, daje się słyszeć słowa: „ktoś powinien to zrobić, a gdy tylko zacznie, ja mu pomogę”. Staram się nie oceniać osób wypowiadających te słowa. Tworzenie, zdobywanie, rozpoczynanie bywa trudne. Kolumbowie mają zawsze najcięższe życia.
 
Nie wiem, ilu z nas jest świadomych faktu, że pochodzące z greki słowo „empatia” oznacza cierpienie. Psychologowie definiują ją także jako współodczuwanie bólu. Dla mnie jednak to znacznie więcej. To słuchanie, nie mówienie. To szukanie odpowiedzi razem z tym, kto jej poszukuje. To świadome przejmowanie części emocji potrzebującego. Wszystko to nie musi oznaczać od razu własnego cierpienia, bowiem będąc obserwatorem lub współuczestnikiem, mamy ten komfort, możliwość, prawo a nawet obowiązek, by zachować dystans. Ten sam dystans, który pozwala nam spojrzeć na problemy potrzebujących od innej strony. Możemy być kontrolerami ruchu lotniczego czy strażakami dla dobra i bezpieczeństwa załogi i pasażerów rejsu LOT-u 16. Empatia to jednak także zaangażowanie emocjonalne, to trudne i obciążające zadanie, a na ewentualne jego efekty czasem trzeba poczekać. Lub po prostu pogodzić się z porażką. Ale warto pamiętać, że nasze bardzo małe czasem decyzje, czyny – niekoniecznie przecież bohaterskie, drobne gesty, słowa, czy nawet sama nasza gotowość, artykułowana i prawdziwa, to wszystko to, co tworzy efekt „dobrej kuli śniegowej”. Tak moim zdaniem potrzebnej w specyficznym, często jednak pozbawionym dobrych emocji świecie.
 
Jestem w swojej pracy tylko małym trybikiem w wielkiej machinie. Jednym z setek innych trybików. Fascynuje mnie jednak niezmiennie, od dziesięciu już ponad lat, świadomość, że moje zaangażowanie w bezpieczną i profesjonalną służbę na rzecz pilotów czy pasażerów pozwala im, choćby w niewielkim stopniu, przeżywać swoje podróże z radością, z zadowoleniem, ze spokojem. Gdy piloci samolotu do Londynu czy Frankfurtu uruchamiają silniki, zastanawiam się, co mogę zrobić, by mieć pewność, że pasażerowie zdążą na swoje kolejne połączenia do Azji czy Stanów Zjednoczonych lub jak najszybciej zobaczą swoich bliskich. Być może brzmi to trochę jak wzruszająca historyjka rodem z wielkiego kina amerykańskiego, ale od lat, nie zawsze na tym zyskując, wierzę, że każdy mały gest i „coś ekstra” ode mnie, choćby pojedyncze słowo, potrafi zmienić świat, być może tylko na chwilę, na lepszy. Tak jak prezentowane przez media praktycznie całego świata moje szczere, choć w zasadzie niezamierzone, słowo „powodzenia”, wypowiedzianie na sekundy przed lądowaniem Boeinga 767.
 
Dziś, gdy emocje tamtego dnia powoli opadają, łączę się, w mojej empatii, z kapitanem Wroną i całą załogą, czytając doniesienia o śledztwie, o konieczności wyjaśnienia, czy przypadkiem nie zawinił człowiek. Być może nawet sam pilot. Uznaję obowiązujące prawo. Ale przede wszystkim widzę człowieka i jego emocje. Widzę kapitana Wronę jako tego, dzięki któremu 220 pasażerów może nadal przeżywać swoje życia. Miałem setki możliwości wyzbycia się powyższego sposobu myślenia. By żyć łatwiej, wygodniej, spokojniej. Ale wiem, że empatia stanowi ważną część życia mojej duszy. I Wam wszystkim, w jej odnajdywaniu, budowaniu i pielęgnowaniu życzę... powodzenia.

Maciej Szczukowski - konroler ruchu lotniczego kontroli lotniska w Warszawie
Polska Agencja Żeglugi Powietrznej

wystąpienie podczas sesji plenarnej VI Kongresu Obywatelskiego, 5 listopada 2011 roku

http://www.pfo.net.pl/images/stories/ksiazki/pdf/wis-42.pdf

Komentarze

Prześlij komentarz